Trudny powrót Kamila Glika do Ekstraklasy. Cracovia rozgromiona

Obrońca reprezentacji Polski po 13 latach znów zagrał w Ekstraklasie, ale o powrocie powinien jak najszybciej zapomnieć. Cracovia uległa Pogoni Szczecin aż 1:5.

Publikacja: 25.09.2023 03:00

Trudny powrót Kamila Glika do Ekstraklasy. Cracovia rozgromiona

Foto: PAP/Art Service

Glik wyjeżdżał z Polski w roli młodego chłopaka pracującego na nazwisko, a wrócił jako 103-krotny reprezentant, który od 2016 roku był na wszystkich wielkich turniejach. Nic dziwnego, że jego przyjazdowi towarzyszyło duże zainteresowanie.

Każdy chciał zobaczyć, jak w Ekstraklasie odnajdzie się piłkarz, który w CV ma ponad 360 meczów w ligach francuskiej i włoskiej, był kapitanem Torino, a z Monaco świętował tytuł we Francji, awansował do półfinału Ligi Mistrzów i grał w jednym zespole z Kylianem Mbappe.

Czytaj więcej

Kamil Glik w Krakowie: powrót bardzo wyczekiwany

Glik przed meczem wyściskał się ze swoim przyjacielem Kamilem Grosickim. Są rówieśnikami, znają się od czasów gry w młodzieżówce, a ich rodziny spędzają wspólnie wakacje. Były więc uśmiechy i rozmowy, ale później sentymenty poszły na bok i zaczęła się męska walka zakończona nokautem.

Cracovia przegrała 1:5. Kamil Glik uratował ją przed jeszcze wyższą porażką

Grosicki strzelił gola z rzutu karnego, potem dołożył asystę, a Cracovia przegrała 1:5. Glik nie popełnił indywidualnych błędów, ale to marne pocieszenie, że uratował drużynę przed jeszcze wyższą porażką. Jest liderem defensywy, więc nie uciekał od odpowiedzialności.

– Nie był to wymarzony powrót. Źle weszliśmy w mecz, mieliśmy uważać na stałe fragmenty gry, a o tym zapomnieliśmy. Przy 0:2 staraliśmy się gonić wynik i naraziliśmy się na kontry. Pogoń wykorzystała wszystkie okazje, ale jestem pewien, że będzie tylko lepiej – mówił Glik z optymizmem przed kamerami Canal+, choć Pogoń zepsuła mu debiut w Cracovii oraz 500. mecz w piłce klubowej.

To był szczególny wieczór z jeszcze jednego powodu. Po raz pierwszy w historii ligi zdarzyło się bowiem, że na boisku pojawiło się dwóch zawodników, którzy uzbierali co najmniej 90 występów w reprezentacji.

Czytaj więcej

Nie czas na emeryturę. Robert Lewandowski bohaterem Barcelony

– Jest mi przykro, bo wsadziliśmy Kamila „na konia”. Nie mam do niego pretensji. Akurat trafił na mecz, w którym nic nam nie wychodziło – wyjaśnia trener Jacek Zieliński. – Kamil zagrałby nawet wtedy, gdyby nie problemy zdrowotne innych piłkarzy. Plan był zupełnie inny, ale przez kontuzje w ostatniej chwili musieliśmy go zmienić. Nadrabia stracony czas, bo nie grał w zasadzie od maja. Widać, że brakuje mu rywalizacji. Nie ukrywam, że mocno liczyliśmy na jego doświadczenie, ale wszystko posypało się po dwóch szybko straconych bramkach.

Może Glikowi pecha przyniósł numer 15, czyli kombinacja cyfr 1 i 5, odpowiadających wynikowi spotkania, ale to raczej myślenie magiczne. Fakty pozostają takie, że defensywa Cracovii przypominała w tym meczu ser szwajcarski i nawet tak doświadczonemu obrońcy było trudno łatać dziury.

Przeprowadzka Glika do Krakowa była jednym z najważniejszych wydarzeń letniego okna transferowego w Polsce. Ta transakcja miała przynieść korzyści obydwu stronom. Krakowska obrona zyskała lidera, a Glik otrzymał szansę, by odbudować formę i wrócić do kadry.

Chciałby pojechać na przyszłoroczne mistrzostwa Europy, bo – podobnie jak w przypadku Roberta Lewandowskiego – może być to jego ostatni duży turniej.

Podpisując dwuletni kontrakt z Cracovią, deklarował, że za miesiąc będzie gotowy, by stawić się na kolejnym zgrupowaniu reprezentacji. Nie było go w kadrze od mundialu w Katarze, bo Fernando Santos miał przebudować i odmłodzić drużynę, ale gdy Polacy skompromitowali się w Mołdawii, wezwał na pomoc Grosickiego oraz Grzegorza Krychowiaka. Niewykluczone, że zaprosiłby także Glika, gdyby był w meczowym rytmie.

Santosa już nie ma, a czy kredyt zaufania da mu Michał Probierz, dowiemy się wkrótce. Powołanych poznamy 5 października.

Glik wyjeżdżał z Polski w roli młodego chłopaka pracującego na nazwisko, a wrócił jako 103-krotny reprezentant, który od 2016 roku był na wszystkich wielkich turniejach. Nic dziwnego, że jego przyjazdowi towarzyszyło duże zainteresowanie.

Każdy chciał zobaczyć, jak w Ekstraklasie odnajdzie się piłkarz, który w CV ma ponad 360 meczów w ligach francuskiej i włoskiej, był kapitanem Torino, a z Monaco świętował tytuł we Francji, awansował do półfinału Ligi Mistrzów i grał w jednym zespole z Kylianem Mbappe.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Ligi zagraniczne. Pozostała tylko jedna zagadka. Kto wygra wyścig o mistrzostwo Anglii?
Piłka nożna
Nie żyje znany ukraiński piłkarz i trener. Był wicemistrzem Europy z reprezentacją ZSRR
Piłka nożna
Liga Mistrzów. Wszyscy chcą zagrać na Wembley
Piłka nożna
W Paryżu strzeliły korki od szampana. PSG znów mistrzem Francji
Piłka nożna
Rosyjskie miliony w Budapeszcie. Gazprom ma zostać sponsorem słynnego węgierskiego klubu
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?