Kiedy z głośników na stadionie wybrzmiał hymn Ligi Mistrzów, nad Sosnowcem rozpętała się burza. Waliły pioruny, z nieba lała się ściana deszczu, ale chyba nikt nie przypuszczał, że pierwszemu od siedmiu lat meczowi polskiego zespołu w ostatniej rundzie eliminacji Champions League będzie towarzyszyła aż taka dramaturgia.
Była dziewiąta minuta, gdy rywale rozegrali kombinacyjną akcję. Mohamed Elyounoussi, który jeszcze w ubiegłym sezonie występował w Premier League, wbiegł w pole karne i chciał dośrodkować, ale piłka odbiła się od Bogdana Racovitana i na mokrej murawie wpadła do bramki tuż przy słupku - obok starającego się interweniować Vladana Kovacevicia.
Jak zagrał Raków w meczu z FC Kopenhaga
Kopenhaga nie oddała w pierwszej połowie celnego strzału, a mimo to prowadziła. Pech nie opuszczał Rakowa, bo już po 20 minutach boisko z urazem opuścił Jean Carlos. To było kolejne duże osłabienie mistrzów Polski. Dawid Szwarga nie mógł przecież skorzystać z kontuzjowanego Stratosa Svarnasa, a przed meczem okazało się, że nie zagra również inny obrońca - kapitan Zoran Arsenić. Dramaturgię widowiska dopełnił jeszcze nieuznany gol Giannisa Papanikolaou - VAR dostrzegł, że na minimalnym spalonym był asystujący mu Milan Rundić.
Czytaj więcej
Klub z Częstochowy pokonał Aris i awansował do play-off eliminacji Ligi Mistrzów. Tylko krok dzieli piłkarzy Rakowa od spełnienia marzeń.
Raków się nie poddawał, szukał swoich okazji, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że prócz szczęścia zabrakło mu więcej odwagi i precyzji w ataku. Próbował wprowadzony w drugiej połowie Sonny Kittel (uderzył tuż nad poprzeczką bramki Kamila Grabary), próbował Deian Sorescu (zza pola karnego), który zastąpił Jeana Carlosa. Mistrzowie Polski atakowali do samego końca, ale piłka jak na złość nie chciała wpaść do siatki.