Trener Dawid Szwarga przekonywał, że Raków przyleciał na Cypr, by wygrać i przypieczętować awans. W pierwszej połowie oglądaliśmy jednak obronę Częstochowy. Mistrzowie Polski nie oddali ani jednego strzału, a gospodarze stworzyli sobie kilka dobrych okazji - dwie powinien wykorzystać polski napastnik Arisu Mariusz Stępiński, przy drugiej próbie trafił w słupek.
Stępiński został jednak zmieniony w przerwie, a w szatni Rakowa musiały paść męskie słowa, bo po powrocie na boisko zawodnicy z Częstochowy w ciągu pięciu minut zrobili więcej niż przez całą pierwszą połowę. Bramkarz Arisu obronił jeszcze strzał Fabiana Piaseckiego, ale chwilę później piłkę uderzoną przez Frana Tudora z rzutu wolnego odprowadził już tylko wzrokiem.
Czytaj więcej
W pierwszym meczu mistrzowie Polski wygrali 2:1 i chociaż są bliżej awansu do kolejnej rundy elim...
Z kim zagra Raków w czwartej rundzie
Mistrzowie Polski sprawiali wrażenie wyczerpanych cypryjskim upałem, ale to oni w drugiej połowie wyglądali lepiej pod każdym względem. Dali się wyszaleć przeciwnikom, a potem ich zaskoczyli. Jeśli taki był plan, to wykonali go perfekcyjnie.
Awansowali do czwartej rundy eliminacji, to nie udało się żadnej polskiej drużynie od 2016 roku, czyli odkąd Legia dostała się do fazy grupowej. Gdyby Raków poszedł teraz w jej ślady, byłby to wielki sukces. Przecież zespół z Częstochowy debiutuje w grze o Champions League, a dotąd nie doznał porażki (pięć zwycięstw i remis).