Do myślenia dały zeszłoroczne mistrzostwa świata w piłce ręcznej, w których gospodarze – Katarczycy – zajęli drugie miejsce. Z pomocą sędziów, ale to naprawdę była dobra drużyna. Tylko trzech rezerwowych urodziło się w Katarze, ale nazwiska zawodników naturalizowanych robiły wrażenie. W piłce ręcznej wystarczy nie grać w macierzystej reprezentacji przez trzy lata, by móc wystąpić w innej. Przepisy Światowej Federacji Piłkarskiej (FIFA) są dużo bardziej rygorystyczne w kwestii zmiany reprezentacji.
Katarczycy musieli więc znaleźć inny sposób, by w kraju bez tradycji piłkarskich, liczącym zaledwie 300 tysięcy rdzennych mieszkańców, stworzyć zespół, który podczas mundialu nie będzie chłopcem do bicia. Dlatego oprócz naturalizowania zagranicznych zawodników ze swojej ligi, którzy nie grali jeszcze w seniorskich reprezentacjach swoich krajów, uruchomili program, jakiego nikt jeszcze nie próbował.
W 2004 roku powstała Aspire Academy (dla sportowców wszystkich dyscyplin), a trzy lata później program Aspire Football Dreams, który ma zapewniać młodym Katarczykom edukację i profesjonalne szkolenie od najmłodszych lat pod okiem międzynarodowego sztabu. Dyrektorem generalnym jest Ivan Bravo, wcześniej m.in. dyrektor ds. strategii Realu Madryt, Football Dreams tworzyli Andreas Bleicher, wcześniej odpowiedzialny za program olimpijski w Niemczech, oraz Josep Colomer, były skaut Barcelony, któremu przypisuje się znalezienie dla katalońskiego klubu Lionela Messiego.
Katar w Belgii
To projekt, w ramach którego tylko w pierwszym roku szczegółowym testom poddano ponad 500 tys. 13-letnich chłopców z 17 krajów, głównie afrykańskich. Według „New York Timesa" do 2014 roku łącznie sprawdzono ponad 3,5 miliona zawodników. Spośród nich wybrano najlepiej rokujących i skierowano ich do akademii w Dausze i Senegalu. Efekty już są, wszyscy piłkarze grający w drużynie Kataru U-19, która pierwszy raz wygrała Puchar Azji (w 2014 roku) i zakwalifikowała się na MŚ U-20, to byli lub obecni zawodnicy Aspire.
Katarczycy wiedzą jednak, że same treningi w odosobnieniu i sterylnych warunkach nie sprawią, że ich piłkarze nawiążą walkę ze światową czołówką. Podobnego modelu próbowali kiedyś, choć wyłącznie z rdzennymi zawodnikami, Chińczycy. Bez skutku.