To był klasyczny finał, w którym żadna z drużyn, mimo żywiołowego dopingu własnych kibiców, nie chciała podjąć zbyt dużego ryzyka i liczyła na błąd rywala. Prawdziwe emocje zaczęły się dopiero po pierwszej bramce. Zdobył ją w 57. minucie Joe Aribo, wykorzystując potknięcie obrońcy. Rangersi byli w niebie, Eintracht, który stwarzał sobie więcej sytuacji, musiał zaatakować jeszcze mocniej. I wyrównał już po 12 minutach. Rafael Borre doszedł do dośrodkowania Filipa Kosticia i wślizgiem wbił z bliska piłkę do bramki.
Czytaj więcej
Nawet 100 tysięcy kibiców z Glasgow miało przyjechać do Sewilli na środowy finał Ligi Europy, by dopingować Rangersów w meczu z Eintrachtem Frankfurt.
Zabawa ruszała od nowa. Pachniało dogrywką i powtórką z ubiegłego roku, gdy Villarreal pokonał Manchester United w Gdańsku dopiero po rzutach karnych. Tak też się stało, choć tym razem nie potrzeba było aż 11 kolejek, by wyłonić zwycięzcę. Wystarczyło pięć. Presji nie wytrzymał Aaron Ramsey wprowadzony pod koniec dogrywki. Jego strzał obronił Kevin Trapp i został bohaterem wieczoru.
Mecz w Sewilli był pierwszym z trzech finałów europejskich pucharów, jakie zobaczymy w ciągu dziesięciu dni. Za tydzień o triumf w Lidze Konferencji powalczą w Tiranie Roma i Feyenoord Rotterdam, a 28 maja w Paryżu Liverpool i Real Madryt zagrają o zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
FINAŁ LIGI EUROPY