Byliśmy faworytami i potrafiliśmy to wykorzystać. Kiedy w ubiegłym tygodniu bawiliśmy się w towarzyskim spotkaniu ze Szkocją, Szwedzi musieli stoczyć dwugodzinny pojedynek z Czechami. Zwyciężyli, ale się umordowali i nie pokazali niczego wyjątkowego. Ich gra była bardzo przewidywalna i rozszyfrowanie jej nie stanowiło większego problemu. Problem polegał na tym, żeby to wykorzystać.
W pierwszej połowie się nie udało. Szwedzi sprawiali wrażenie drużyny lepiej zorganizowanej, faulowali jedni i drudzy, a z bramkarzy więcej do roboty miał Wojciech Szczęsny.
Wszystko zmieniło się tuż po przerwie. Można powiedzieć, że mecz wygrało dwóch najbardziej doświadczonych zawodników. Grzegorz Krychowiak może nie być w formie, ale wie, jak zachować się w polu karnym. Dał się sfaulować, a Robert Lewandowski dobrze wie, jak się strzela karne pod presją.
Czytaj więcej
Polacy pokonali Szwedów 2:0 i zagrają na mistrzostwach świata. Gole strzelali Robert Lewandowski i Piotr Zieliński, a trener Czesław Michniewicz się rozpłakał.
Mieliśmy ponad pół godziny na utrzymanie wyniku. Kilka ataków Szwedów nie przyniosło im żadnej korzyści, a ich nadzieje umarły, kiedy w prosty sposób stracili piłkę i Piotr Zieliński podwyższył na 2:0.