Powrót ekstraklasy został zapowiedziany ogłoszeniem nowej umowy sponsorskiej. Od wczoraj najwyższa klasa rozgrywkowa nazywa się oficjalnie Lotto Ekstraklasa. Umowa z Totalizatorem Sportowym została podpisana na rok z opcją przedłużenia o kolejne 12 miesięcy. Lotto da 10 milionów złotych do podziału na 16 klubów ekstraklasy. Nie jest to suma, która kogokolwiek rzuciłaby na kolana.
Poprzednia umowa ze sponsorem tytularnym (Lotto nawet na takie miano nie zasłużyło – nazywane jest oficjalnym partnerem) firmą T-Mobile nieoficjalnie przez pierwsze dwa lata opiewała na sumę o 2 miliony wyższą, a przez kolejne dwa operator telefonów komórkowych płacił 15 milionów rocznie.
Pierwszym spotkaniem pod nowym szyldem będzie mecz jednego z kandydatów do tytułu Lechii Gdańsk z Wisłą Płock . Minęło już dziewięć lat, kiedy w Płocku ostatni raz widziano ekstraklasę. Wisła spadła w sezonie 2006/2007 i od tamtej pory tułała się po niższych ligach. Nie pomógł mecenat państwowego Orlenu, który po spadku mocno ograniczył środki finansowe dla klubu, a następnie się w ogóle wycofał z łożenia na piłkę nożną. Spółka Skarbu Państwa skupiła się przede wszystkim na piłkarzach ręcznych. I to właśnie szczypiorniści byli przez ostatnie lata główną rozrywką sportową w mieście.
Przed sezonem zapowiedziano jednak, że Orlen wesprze Wisłę siedmiocyfrową kwotą. A Wisła ruszyła na zakupy z rozmachem raczej dla beniaminków nietypowym. Do Płocka zawitał Dominik Furman – wychowanek Legii Warszawa, który nie był w stanie przebić się w na zachodzie. Furman odszedł z Legii w styczniu 2014 roku za blisko 3 miliony euro i tak naprawdę był to jeden z najlepszych interesów, jaki ubili współwłaściciele Legii.
Środkowy pomocnik, który przecież ma za sobą nawet występy w reprezentacji, w francuskiej Toulouse rozegrał zaledwie pięć meczów – żadnego w pełnym wymiarze czasowym. Przed początkiem poprzedniego sezonu wrócił więc do Legii. Po naprawdę niezłych występach w lidze znów niektórzy zaczęli jego nazwisko wymieniać w kontekście drużyny narodowej.