... To nic dziwnego. 50 lat to dla trenera kwiat wieku. Jakie cechy powinien mieć selekcjoner?
Przede wszystkim powinien dobrze wpisywać się w oczekiwania prezesa związku. Szybko dotrzeć do zawodników i przekonać ich do swoich koncepcji. Nieodzowna będzie też umiejętność pracy pod presją. Osobnym rozdziałem jest współpraca z mediami, a to – szczególnie w naszych realiach – jest coraz większym wyzwaniem. Pewien menedżer powiedział mi: Takie czasy. Albo się przystosujesz, albo zginiesz.
Jerzy Brzęczek zginął. Ale pan nie, choć nie zrezygnował pan ze swoich zasad.
Mam szczęście do ludzi. Na ogół spotykałem na swojej drodze życzliwych i bezinteresownych. Częściej mi pomagali, niż rzucali kłody pod nogi. Swoją przygodę z piłką zakończyłem na poziomie dzisiejszej drugiej ligi, ale jeszcze jako junior Radomiaka wiedziałem, że chcę być trenerem. Zdarzało mi się przyjeżdżać do Warszawy, żeby przez płot przy boisku treningowym na Łazienkowskiej oglądać Kazimierskiego w bramce, Kubickiego i Wdowczyka w obronie, Buncola i Karasia w pomocy, Darka Dziekanowskiego w ataku. Nawet zapisywałem sobie ich zagrania. Opowiadałem o tym trenerowi, który potraktował czternastoletniego chłopaka bardzo serio i pozwalał mi nawet przeprowadzać rozgrzewki z kolegami przed właściwym treningiem. Bardzo mnie wspierał. Tym trenerem był Robert Śledź. Jego brat Marek pracował przez lata w ursynowskim Stowarzyszeniu Edukacji Młodych Piłkarzy, w skrócie SEMP, w szkółce Lecha we Wronkach, a dziś jest w Rakowie.
SEMP wymyślił Rudolf Kapera, a on był pańskim wykładowcą na AWF.
Jednym z kilku, których zapamiętam jak najlepiej. Obok doktora – poety Krzysztofa Zuchory, Dariusza Śledziewskiego i profesora Zenona Ważnego, u którego zamierzałem pisać pracę doktorską na temat systemu komputerowego do analizy meczów. Pamiętajmy, że mówimy o latach 90., kiedy takich rzeczy jeszcze nie było.