Sytuacja w grupie C ułożyła się tak, że mistrzowie Polski nie mają już szans na pierwsze miejsce, nie zajmą też trzeciego, które jest kołem ratunkowym w postaci dalszych występów w mniej prestiżowej Lidze Konferencji.
Jeśli pokonają Spartaka, fazę grupową zakończą na drugiej pozycji i awansują do 1/16 finału Ligi Europy. Każdy inny wynik będzie oznaczał pożegnanie z pucharami.
Trzy miesiące w futbolu to kawał czasu. Kiedy we wrześniu Legia wygrała w Moskwie po bramce Lirima Kastratiego w doliczonym czasie i objęła prowadzenie w grupie, można było nieśmiało myśleć o tym, że jej pucharowa przygoda potrwa dłużej niż w przypadku Lecha. Gdy dwa tygodnie później pokonała także Leicester, zapanował w Warszawie dużo większy optymizm. Niestety, potem był kubeł zimnej wody.
Spartak przyjechał do Polski po pełną pulę, bo wciąż ma szanse na awans z pierwszego miejsca.
Od tego czasu Legia we wszystkich rozgrywkach odniosła tylko trzy zwycięstwa. Dwa w Pucharze Polski – z trzecioligowym Świtem Skolwin i drugoligowym Motorem Lublin, jedno w Ekstraklasie – z Jagiellonią Białystok. To sprawia, że na mecz ze Spartakiem trudno czekać z wiarą w szczęśliwy finał. Zwłaszcza gdy do długiej listy kontuzjowanych dołączył jeden z liderów Legii Filip Mladenović.