Pierwsze zgrupowanie po mistrzostwach Europy rozpoczyna się w poniedziałek w Warszawie. Trzy dni później (2 września) Polacy podejmą na PGE Narodowym Albanię, potem zagrają na wyjeździe z San Marino (5 września), a na koniec wrócą do stolicy na mecz z Anglią (8 września). Plan minimum, by zachować szanse na wyjazd do Kataru, to sześć punktów.
Ostatni z meczów eliminacji wlał nadzieję w serca kibiców, bo Polacy postawili się faworytom grupy Anglikom (1:2), a Jakub Moder strzelił gola na Wembley. Ale od tego czasu minęło już prawie pół roku, rywale zostali wicemistrzami Europy, a my już niemal tradycyjnie odpadliśmy z wielkiej imprezy, nim zabawa rozkręciła się na dobre.
Już bez Fabiańskiego
Niektórych skłoniło to do męskich decyzji. Łukasz Fabiański - jedna z najbardziej pozytywnych postaci tej kadry, ostatni, który pamięta jeszcze mundial w Niemczech – po 15 latach pożegnał się z reprezentacją. U Paulo Sousy zagrał tylko raz, bo Portugalczyk od początku konsekwentnie stawia na Wojciecha Szczęsnego. Do nieobecności bramkarza West Hamu na zgrupowaniach trzeba się przyzwyczaić, choć będzie to smutny obowiązek.
Szczęsny zaczął sezon w Juventusie od dwóch poważnych błędów w meczu Serie A, ale jeden słabszy występ nie sprawi, że Sousa zmieni nagle hierarchię w kadrze.
O pozycję numer dwa w bramce powalczą, grający tak jak Szczęsny we Włoszech, Łukasz Skorupski i Bartłomiej Drągowski. Pierwszy pojechał na Euro, ale był rezerwowym, dla drugiego zabrakło miejsca. Obaj start sezonu też mieli trudny. Skorupski puścił pięć goli w Pucharze Włoch i dwa w lidze z beniaminkiem z Salerno, a Drągowski dostał czerwoną kartkę po 17 minutach meczu z Romą. Ale przede wszystkim liczy się jednak to, że występują regularnie w Bologni i Fiorentinie.