Z tak trudnym rywalem Legia już dawno się nie mierzyła. W ostatnich latach drzwi do Europy zamykali jej przeciwnicy z Kazachstanu (FK Astana), Mołdawii (Sheriff Tyraspol), Słowacji (Spartak Trnawa), Luksemburga (F91 Dudelange) czy Azerbejdżanu (Karabach Agdam).
Teraz wstydu w przypadku porażki nie będzie, bo Dinamo regularnie występuje w Champions League i w Lidze Europy, gdzie w ubiegłym sezonie dotarło do ćwierćfinału, pokonując m.in. Tottenham i przegrywając z późniejszym triumfatorem Villarrealem.
Nie będzie też kolejnej jesieni przy Łazienkowskiej bez pucharów, bo dzięki pokonaniu dwóch przeszkód w eliminacjach Ligi Mistrzów Legia jest pewna co najmniej udziału w nowych rozgrywkach UEFA – Lidze Konferencji. Presja, tak widoczna w dwumeczu z Florą Tallin, z piłkarzy Czesława Michniewicza już zeszła. Cel minimum osiągnęli.
Jeśli Legia zdominowała Ekstraklasę, to co powiedzieć o Dinamie, które od 2005 r. tylko raz nie sięgnęło po mistrzostwo Chorwacji. Klub z Zagrzebia, kierowany przez ukrywającego się za granicą przed wymiarem sprawiedliwości Zdravko Mamicia, to największa siła na Bałkanach. Przyciąga talenty z całego kraju (i nie tylko), szlifuje ich umiejętności w jednej z najlepszych akademii w Europie i zarabia na nich fortunę. Rekordzista Marko Pjaca kilka lat temu został sprzedany do Juventusu za 23 mln euro. Dla porównania za swojego najdroższego zawodnika – Radosława Majeckiego – Legia otrzymała od Monaco 7 mln euro.
Pieniądze z premii UEFA i transferów to główne źródło dochodów Dinama. Z Zagrzebia w świat wyruszali zdobywca Złotej Piłki 2018 Luka Modrić, Mario Mandzukić i Mateo Kovacić, a ostatnio 19-letni obrońca Josko Gvardiol (do RB Lipsk za 18,8 mln) – jeden z pięciu uczestników Euro. W chorwackiej bramce grał Dominik Livaković, w ataku – Bruno Petković, a z ławki wchodzili skrzydłowi Luka Ivanusec i Mislav Orsić.