Smuda do Tajlandii nie chciał jechać, najpierw na siłę wypychał tam kadrę U-23 i Stefana Majewskiego, później się upierał, że wyjeżdża pod szyldem „Kadra Ligi Polskiej”. W końcu uległ, pozwolił wliczyć trzy mecze w rezerwowym składzie na końcu świata, w upale i duchocie, do swoich oficjalnych spotkań.
Leo Beenhakker zimą latał nawet na dwa zgrupowania. Przeważnie z tego samego powodu – PZPN miał podpisaną umowę zobowiązującą do udziału w turnieju, bo futbol to przecież także biznes.
W piątek Polacy dotarli do Bangkoku, w sobotę przejadą do Koratu, znanego też jako Nakhon Ratchasima, by już w niedzielę zagrać z Danią. Różnica czasu wynosi sześć godzin, mecz odbędzie się o godz. 16 (transmisja w TVP 1 o 10 czasu polskiego), co dla piłkarzy oznaczać może poważne problemy z koncentracją. Duńczycy w Tajlandii pojawili się cztery dni wcześniej.
Puchar Króla odbywa się w terminie, którego UEFA nie przewiduje na spotkania towarzyskie, dlatego europejskie drużyny wystąpią w rezerwowych składach. Trener Morten Olsen zabrał do Tajlandii tylko zawodników z ligi duńskiej – bez wielkiej renomy w Europie, ale i tak mocniejszej od naszej ekstraklasy. Żelazny skład reprezentacji Danii stanowią najczęściej zawodnicy z lig zagranicznych. Mimo to Duńczycy są najsilniejszym rywalem Polaków w tym turnieju.
Olsen przygotowuje drużynę do występu w mistrzostwach świata w RPA. Z piłkarzy, którzy pojechali do Tajlandii, na mecze eliminacyjne powoływał tylko bramkarza Stephana Andersena oraz Andersa Christensena, Jakoba Poulsena i Martina Bernburga.