Piłka nożna – czy to sport drugiej kategorii

O futbolu na igrzyskach olimpijskich mówi się podobnie jak o udziale w nich tenisistów czy golfistów. Są dla nich ważniejsze turnieje. Ale olimpiady zawsze podniecały piłkarzy. Nawet kiedy złoty medal w tej dyscyplinie nie miał dużej wartości

Aktualizacja: 17.08.2008 01:49 Publikacja: 17.08.2008 01:09

Ronaldinho na olimpiadzie w Pekinie

Ronaldinho na olimpiadzie w Pekinie

Foto: AP

Twórca nowożytnych igrzysk baron Pierre de Coubertin nie miał z piłką nożną nic wspólnego. Chyba tylko to, że urodził się w tym samym roku, w którym powstała pierwsza na świecie krajowa federacja piłkarska (Anglia, The Football Association, rok 1863). Przy wzroście 162 cm miał szanse na karierę dżokeja lub sternika łodzi wioślarskiej, ale i z tego nie skorzystał. Historia milczy o jakichkolwiek dokonaniach sportowych człowieka, który wymyślił największą sportową rozrywkę świata.

De Coubertin miał też zasady stojące w sprzeczności z futbolową rzeczywistością przełomu XIX i XX wieku. W igrzyskach mogli brać udział wyłącznie amatorzy. A zawodowstwo w Anglii zalegalizowano już w roku 1885, czyli 11 lat przed pierwszymi igrzyskami w Atenach. „Zalegalizowano” to słowo właściwe dla tego, co działo się wówczas na Wyspach Brytyjskich. Zawodnikom płacono pod stołem, kupowano im puby, gdzie mieli procent od pinty piwa, dawano lepszą pracę. Wprowadzenie zawodowstwa stało się więc naturalną konsekwencją tych zjawisk. Ale stając się profesjonalistami, piłkarze odcięli sobie drogę do igrzysk. Mogli w nich startować tylko amatorzy, a takich mało kto chciał oglądać.

Nic więc dziwnego, że piłka nożna nie znalazła się w programie trzech pierwszych igrzysk – w Atenach (1896), Paryżu (1900) i St. Louis (1904). Była tam jedynie dyscypliną pokazową. W Paryżu olimpijczykiem mógł zostać każdy, kto akurat spacerował Laskiem Vincennes, bo kandydatów do drużyny nie było. Kiedy już udało się skompletować dwie drużyny, które występowały jako reprezentacje Anglii i Francji, mimo że były zaledwie reprezentacjami przechodniów, ich mecz oglądało trzy razy mniej ludzi, niż było w niedzielę na spotkaniu Startu z Jeziorakiem Iława w Otwocku.

Pierwszym oficjalnym mistrzem olimpijskim zostali w roku 1908 Anglicy.Na londyńskim stadionie White City wygrali w finale z Duńczykami 2:0. Cztery lata później w Sztokholmie spotkały się te same drużyny i ponownie zwyciężyli Anglicy 4:2. Ich najskuteczniejszy gracz Vivian Woodward, napastnik Tottenhamu, a potem Chelsea i słynnej drużyny amatorów Corinthians, należał do najlepszych piłkarzy świata początku XX wieku. Był z zawodu architektem, zaprojektował nawet główną trybunę stadionu w Antwerpii, gdzie odbyły się igrzyska w roku 1920.

Doszło tam wówczas do pierwszego olimpijskiego skandalu z udziałem piłkarzy. Po pół godzinie gry w finale Czesi prowadzili z Belgią 2:0, ale 66-letni angielski sędzia, na którego zmysłach wiek odcisnął piętno, przyznał Belgom rzut karny za przewinienie, którego nikt poza arbitrem nie widział. Gospodarze prezent wykorzystali, Czesi protestowali, co tylko pogorszyło ich sytuację. Sędzia wyrzucił z boiska jednego z nich, pozostali, w akcie solidarności, zeszli z boiska popychani i lżeni przez tłum belgijskich kibiców.

FIFA podjęła decyzje niemające wiele wspólnego ze sprawiedliwością i będzie w tym konsekwentna przez dziesięciolecia. Wzięła stronę arbitra, zdyskwalifikowała Czechosłowację, przyznała złoty medal Belgii i przeprowadziła dodatkową serię meczów w celu ustalenia kolejności na dalszych miejscach.

Najlepiej wyszła na tym Hiszpania. Jej bramki bronił 19-letni Ricardo Zamora, który wkrótce stanie się jedną z pierwszych światowych legend futbolu. Gole dla Hiszpanii zdobywał napastnik Athletic Bilbao Rafael Moreno Aranzadi, znany pod przydomkiem Pichichi. Dwa lata po igrzyskach zmarł na tyfus. Od roku 1953 nagroda dla króla strzelców Primera Division nosi na jego cześć nazwę Trofeo Pichichi.

Ponieważ zawodowstwo zaczęto wprowadzać w kolejnych krajach i szeregi amatorów się kurczyły, w roku 1927 prezydent FIFA Jules Rimet zwrócił się do następcy de Coubertina, belgijskiego bankiera, hrabiego Henri de Baillet-Latour, z wnioskiem, aby rozważył możliwość zwrotu utraconych zarobków tym piłkarzom amatorom, którzy biorą udział w igrzyskach. Baillet-Latour nie był ani pierwszym, ani ostatnim prezydentem MKOl, który bronił jego dziewictwa, chcąc mieć jednocześnie przyjemność. Z futbolu na igrzyskach nie można było, tak po prostu, zrezygnować, ponieważ od pewnego czasu, dzięki zwiększającej się licznie widzów, stanowił ważne źródło finansowania ruchu olimpijskiego. MKOl postanowił więc, że rekompensaty za urlopy będą wypłacane, ale nie sportowcom, tylko ich pracodawcom. A co oni z tym zrobią, w to już MKOl nie wnika. Anglia, Szkocja, Walia i Irlandia Północna na znak protestu wystąpiły z FIFA, co im się zresztą co pewien czas zdarzało, bo lubili znaleźć sobie jakiś powód do obrazy.

Widząc, co się dzieje, MKOl podjął decyzję, zgodnie z którą pieniądze mieli otrzymywać piłkarze, ale ze środków federacji krajowych. Status amatora został więc nieco nadwerężony, zresztą w roku 1930 MKOl się z tego zapisu wycofał, co jeszcze bardziej pogłębiło podział między zawodowcami a amatorami.

Te decyzje w pewnym stopniu wpłynęły też na działania Rimeta związane z realizacją największego marzenia jego życia – doprowadzenia do mistrzostw świata. Jakkolwiek by oceniać sportowy poziom turniejów piłkarskich na igrzyskach, trzeba powiedzieć, że w latach 20. były one czymś w rodzaju mistrzostw świata. Choćby dlatego, że do roku 1930 żadnej innej międzynarodowej rywalizacji na tak dużą skalę nie było.

Niezależnie od różnic poglądów między de Coubertinem i Henrim Baillet-Latourem a Rimetem rola igrzysk wzrosła w roku 1924 (Paryż) i 1928 (Amsterdam) dzięki udziałowi pierwszej reprezentacji z Ameryki Południowej.

To był Urugwaj złożony z prawdziwych mistrzów, którzy na dwóch kolejnych turniejach, grając w niemal niezmienionym składzie, nie dawali przeciwnikom żadnych szans. Z wyjątkiem jednego – Argentyny. Finał między tymi drużynami zakończył się remisem po dogrywce i mecz trzeba było powtórzyć. Urugwajczycy zwyciężyli 2:1. I gdy w roku 1930 na swoim stadionie w Montevideo zdobyli pierwszy tytuł mistrza świata, pokonując w finale właśnie Argentynę, nikt się nie dziwił. Medaliści olimpijscy byli zarazem mistrzami i wicemistrzami świata. Coś takiego później już się nie zdarzyło.

Tamten mundial, powitany z radością, rozpoczynał kiepskie czasy dla futbolu olimpijskiego. Kolejni szefowie FIFA i Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego mieli pomysły, jak temu zaradzić i do dziś, mimo licznych prób, im się nie udało. Doszło nawet do tego, że kiedy dwa lata po pierwszym mundialu igrzyska odbywały się w Los Angeles (1932), Amerykanie skreślili piłkę nożną z programu, bo w Stanach Zjednoczonych nie był to sport popularny. To ironia losu, ale największą widownię w historii igrzysk mecze piłkarskie miały właśnie wtedy, kiedy gospodarzami byli Amerykanie. W Los Angeles (1984) mecz o złoty medal Francja – Brazylia oglądało 102 tysiące ludzi, a o brązowy tylko 2 tysiące mniej. W Atlancie (1996) świadkami finału Nigeria – Argentyna było ponad 86 tys. ludzi.

Rekord olimpijskiej frekwencji na meczu piłkarskim padł w roku 1968 w Meksyku. Spotkanie o brązowy medal pomiędzy gospodarzami a Japonią oglądało 105 tysięcy kibiców. Japonia wygrała wówczas 2:0, a jej najlepszy napastnik – Kunishige Kamamoto – został nawet królem strzelców turnieju. Zdobył siedem goli w sześciu meczach. Poza Japonią mało kto o nim słyszał.

Po drugiej wojnie światowej sytuacja stała się jasna. Jeszcze tylko igrzyska w Londynie (1948) miały w sobie coś z przedwojennej atmosfery, którą powoli zaczęły zmieniać kraje socjalistyczne. W Londynie stojąca okrakiem między dwoma systemami politycznymi Jugosławia dotarła do finału. Nie dała rady jedenastce szwedzkiej, w której grał słynny tercet napastników, którzy wkrótce i na wiele lat zdobędą sławę we Włoszech jako tercet GRE-NO-LI, czyli Gunnar Gren – Gunnar Nordahl – Nils Liedholm. Wszyscy trzej zakładali czerwono-czarne koszulki Milanu.

Od roku 1952 (Helsinki) świat już nie był taki jak dawniej. Pierwszy raz w igrzyskach wystąpili sportowcy ze Związku Radzieckiego, traktując stadiony jak jeszcze jedno pole walki ideologicznej. Do tej pory starali się unikać sportowych kontaktów międzynarodowych. Jedynym przeciwnikiem radzieckich piłkarzy przed wojną byli Turcy. Z silniejszymi woleli się nie mierzyć. Ale tuż po wojnie Rosjanie poczuli swoją siłę. Utwierdziło ich w niej tournée klubu NKWD – Dynama Moskwa po Wyspach Brytyjskich (10:1 z Cardiff, 4:3 z Arsenalem, remisy z Chelsea i Glasgow Rangers). Wystartowali więc w roku 1952, jeszcze bez powodzenia. Mecz z Jugosławią zakończony remisem 5:5, Rosjanie przegrywali 1:5 jeszcze na pół godziny przed końcem. Powtórzony zakończył się ich porażką 1:2. Ale cztery lata później, w Melbourne (1956), zdobyli złoty medal. To wówczas narodziła się gwiazda być może największego bramkarza wszystkich czasów – Lwa Jaszyna.

Zmiany w światowym sporcie poszły już wówczas bardzo daleko. Zimną wojnę widać było także na arenach sportowych. MKOl, podobnie jak FIFA musiał się liczyć ze Związkiem Radzieckim i krajami zza żelaznej kurtyny. Jedną z form uległości było oddanie krajowym komitetom olimpijskim prawa decydowania o statusie amatora. Kraje socjalistyczne wykorzystały to bez żenady, mając za nic honorowe kodeksy. Wystawiały świadectwa moralności sportowcom (piłkarze wychodzili na tym najlepiej), którzy na papierze byli studentami, żołnierzami, górnikami, a w praktyce państwowymi zawodowcami.

Nic dziwnego, że autentyczni amatorzy z Zachodu nie mieli żadnych szans z najsilniejszymi reprezentacjami państw socjalistycznych. Piłkarskie turnieje olimpijskie na 30 lat stały się mistrzostwami tych krajów. To były zawody stojące na wysokim poziomie, jednak zdobyty medal w świecie prawdziwego futbolu nie miał większej wartości.

A przecież nawet wtedy wiele było sytuacji, które z różnych powodów zostały zapamiętane. Finałowy mecz Węgry – Jugosławia w roku 1952 w Helsinkach przypadał na okres potępienia przywódcy Jugosławii marszałka Józefa Broz Tito za sprzeniewierzenie się idei socjalizmu obowiązującej w Moskwie. W szatni trener kadry i zarazem prezes Węgierskiego Komitetu Olimpijskiego Gusztav Sebes przekazał piłkarzom informację o telefonie od pierwszego sekretarza partii komunistycznej Matyasa Rakosiego.

Obiecał on zawodnikom podwójną premię za pokonanie, jak się wyraził, „jugosłowiańskich wściekłych psów”. Węgrzy (przeszli do historii pod nazwą „Złota jedenastka”) wygrali, honor prawdziwego komunisty został uratowany, a jeden z graczy, pomocnik Jozsef Bozsik, został posłem do parlamentu.

Jugosławia miała pecha przez kilkanaście lat. Dochodziła do finału w czterech kolejnych igrzyskach, ale zwyciężyła dopiero w czwartych – w roku 1960 w Rzymie. Przez kolejne kadry przeszło wielu piłkarzy, którzy później stali się na Zachodzie znanymi piłkarzami lub trenerami (Vujadin Boskov, Zlatko Cajkovski, Petar Radenkovic).

Po Jugosłowianach podobną serię mieli Węgrzy. Zdobywali złote medale na dwóch kolejnych igrzyskach – w Tokio (1964) i Meksyku (1968) po niezwykle brutalnym finale z Bułgarią (trzech Bułgarów wyrzuconych z boiska jeszcze w pierwszej połowie, jeden Węgier — pięć minut przed końcem, wynik 4:1 dla Węgrów). Na trzecich, w Monachium, Węgrów pokonali Polacy. W tamtych latach można było zaobserwować pewną prawidłowość. Złoty medalista dochodził do finału na następnych igrzyskach i tam przegrywał. Tak było z Węgrami (1972), Polską (1976) i NRD (1980).

Niemcy z NRD mieli szczególną potrzebę wykazywania swojej ideologicznej wyższości poprzez sport. Zbudowali w tym celu dobrze już znany system „farmakologii stosowanej”. Ich problemem było jednak to, że znane wówczas środki dopingujące, tak skuteczne w pływaniu czy lekkiej atletyce, nie sprawdzały się w grach zespołowych. Enerdowscy doktorzy nie wymyślili dopingu na myślenie, które przydaje się na boisku. I między innymi z tego powodu NRD nie odnosiło sukcesów w futbolu, koszykówce i siatkówce.Siłą NRD w tych dyscyplinach stała się taktyka, przestrzegana i realizowana dokładnie tak, jak trenerzy zaplanowali. Sztab słynnego trenera z NRD Georga Buschnera miał rozpisany każdy ruch piłkarzy swoich i przeciwnika. Ale znaleźli się mądrzejsi od niego. Na mecz z NRD w Monachium Kazimierz Górski wystawił na prawej pomocy piłkarza o nazwisku Zbigniew Gut. W piłkę grał średnio, ale biegał setkę w 11 sekund, miał wytrzymałość maratończyka, skakał w dal 7 metrów a wzwyż 2. Biegał więc przez 90 minut po całym boisku, nie przejmując się swoją nominalną pozycją. Niemcy w tym czasie nie zorientowali się, kto to jest, gdzie gra i kto w związku z tym powinien go pilnować. I przegrali 1:2.

Cztery lata później, w Montrealu, też zastosowaliśmy wyszukany wariant taktyczny, na który jednak tym razem Niemcy nie dali się nabrać. Przed meczem finałowym środkowy obrońca Jerzy Gorgoń powiedział trenerowi Górskiemu, że doznał kontuzji i nie może grać. Jeszcze go Niemcy widzieli na rozgrzewce, ale na mecz nie wyszedł. Zastępujący go Henryk Wieczorek (dziś przewodniczący Rady Miasta Chorzowa) nie zdążył nawet zamienić butów treningowych na meczowe. Trudno mu było utrzymać równowagę. W tej sytuacji Jan Tomaszewski starał się odwrócić uwagę Niemców, przepuszczając dwie bramki w kwadrans i udając, że nie umie bronić. Dopiero kiedy Górski zaczął stosować swoją taktykę, już bez Tomaszewskiego, Polacy zaczęli grać, było jednak za późno na odrobienie strat.

Więcej szczęścia miała Czechosłowacja podczas igrzysk w Moskwie. Zastosowała metodę drastyczną, ale bardzo skuteczną. Poświęciła swojego zawodnika, Jana Bergera, który tak sprytnie doprowadził do starcia z ważnym dla Niemców pomocnikiem Wolfgangiem Steinbachem, że sędzia obydwu wyrzucił z boiska. Niemcom jakby ktoś ukradł trybik z maszyny, bez którego nie może ona pracować. Byli do tego stopnia zaprogramowani, że brak jednego zawodnika okazał się dla nich katastrofalny. I przegrali.

Ważny dla NRD sukces piłkarzy na igrzyskach miał niewielką wartość sportową. Podczas igrzysk w Monachium na boisku spotkały się pierwszy raz reprezentacje dwóch państw niemieckich. Dwa lata przed znaną powszechnie konfrontacją obydwu państw na mistrzostwach świata w RFN spotkanie drużyn olimpijskich było czymś w rodzaju próby generalnej. Dla Niemców zachodnich – niewiele znaczącą. Dla wschodnich – przeciwnie. Pierwsza reprezentacja NRD pokonała amatorską drużynę RFN 3:2, a Erich Honecker witał ją w Berlinie Wschodnim tak ciepło, jakby zdobyli złoty medal. Mecz był zresztą wyjątkowo zacięty. NRD prowadziło dwa razy, ale słynny później piłkarz Uli Hoeness i trener Ottmar Hitzfeld wyrównywali. Ostatnie słowo należało do NRD.

Nienormalna sytuacja zaczęła się zmieniać od roku 1984. Igrzyska rozgrywane wówczas w Los Angeles zostały zbojkotowane przez kraje socjalistyczne, więc na starcie zabrakło medalistów z Moskwy, Polski i innych krajów wschodnich. Łabędzim śpiewem tej części Europy stało się zwycięstwo drużyny radzieckiej w Seulu (1988). Po tym igrzyskach FIFA i MKOl przyjęły regułę dopuszczania do turnieju wyłącznie piłkarzy, którzy nie ukończyli 23. roku życia.

Decyzję podjęto niejednogłośnie. Nie ulegało wątpliwości, że należało zrobić coś z turniejami, co nie sprowadzi je ostatecznie na peryferie futbolu. Całkiem przypadkowo w częściowym przynajmniej rozwiązaniu problemu pomogła „wiosna ludów” roku 1989. Państwa socjalistyczne w ciągu kilku lat przestały istnieć, a wraz z nimi zniknęło zjawisko „państwowych amatorów”. Od tej pory już wszędzie było tak samo. Ale na mecze amatorów nikt by nie przyszedł. FIFA przeciwstawiała się pomysłowi dopuszczenia do igrzysk wszystkich piłkarzy mających na to ochotę, uważając, że w ten sposób zdewaluowane zostaną mistrzostwa świata. Zaproponowała udział zawodników do lat 23. MKOl stał na stanowisku, że nie można ograniczać wieku olimpijczyka. Ostatecznie podczas igrzysk w Barcelonie (1992) wystąpili piłkarze do lat 23 (Polska zdobyła wtedy srebrny medal), a od następnych igrzysk, w Atlancie (1996), w każdej reprezentacji mogło się znaleźć trzech zawodników starszych. I tak jest do dziś. Te zmiany, w połączeniu z niezwykłym w końcu XX wieku rozkwitem futbolu w Afryce, zmieniły geografię piłki nożnej. Złoty medal w Atlancie zdobyła Nigeria, w Sydney (2000) Kamerun, a w Atenach Argentyna. Jej najlepszy zawodnik Carlos Tevez został sprzedany do Anglii, a dziś jest gwiazdą Manchesteru Utd. Igrzyska są trampoliną do sukcesów w prawdziwym futbolu, chociaż złoty medal kusi nawet największych mistrzów. I dlatego Ronaldinho czy Lionel Messi grają w Pekinie.

1908, 1912: Wielka Brytania – Vivian Woodward

1924, 1928: Urugwaj – Jose Nasazzi, Jose Andrade, Pedro Cea, Pedro Petrone, Hector Scarone, Hector Castro (pierwsi mistrzowie świata z roku 1930).

1936: Włochy – Pietro Rava, Ugo Locatelli, Alfredo Foni (mistrzowie świata 1938).

1948: Szwecja – Gunnar Gren, Gunnar Nordahl, Nils Liedholm

1952: Węgry – Ferenc Puskas, Nandor Hidegkuti, Gyula Grosics, Jozsef Bozsik, Sandor Kocsis, Zoltan Czibor (członkowie słynnej drużyny wicemistrzów świata 1954).

1956: Związek Radziecki – Lew Jaszyn, Igor Netto, Anatolij Iljin, Eduard Strelcow, Nikita Simonian, Walentin Iwanow

1960: Jugosławia – Fahrudin Jusufi, Milan Galic, Milutin Soskic, Borivoje Kostic

1964, 1968: Węgry – Ferenc Bene, Karoly Palotai, Antal Dunai, Antal Szentmihaly, Laszlo Fazekas

1972: Polska — Hubert Kostka, Antoni Szymanowski, Jerzy Gorgoń, Lesław Ćmikiewicz, Zygmunt Anczok, Jerzy Kraska, Zygmunt Maszczyk, Kazimierz Deyna, Zygfryd Szołtysik, Włodzimierz Lubański, Robert Gadocha, Marian Ostafiński, Ryszard Szymczak, Grzegorz Lato, Kazimierz Kmiecik, Joachim Marx, Zbigniew Gut, Marian Szeja, Andrzej Jarosik.

1976: NRD – Juergen Croy,

1980: Czechosłowacja – Jan Berger, Ladislav Vizek, Werner Licka

1984: Francja – William Ayache

1988: ZSRR – Aleksiej Michajliczenko, Igor Dobrowolski

1992: Hiszpania – Santiago Canizares, Luis Enrique, Jose Guardiola, Kiko, Jose Amavisca

1996: Nigeria – Nwankwo Kanu, Jay Jay Okocha, Daniel Amokachi, Celestine Babayaro, Sunday Oliseh, Vitor Okpeba

2000: Kamerun – Samuel Eto’o, Geremi, Patrick Mboma, Lauren

2004: Argentyna – Carlos Tevez, Javier Mascherano, Roberto Ayala, Nicolas Burdisso, Gabriel Heinze, Javier Saviola.

Twórca nowożytnych igrzysk baron Pierre de Coubertin nie miał z piłką nożną nic wspólnego. Chyba tylko to, że urodził się w tym samym roku, w którym powstała pierwsza na świecie krajowa federacja piłkarska (Anglia, The Football Association, rok 1863). Przy wzroście 162 cm miał szanse na karierę dżokeja lub sternika łodzi wioślarskiej, ale i z tego nie skorzystał. Historia milczy o jakichkolwiek dokonaniach sportowych człowieka, który wymyślił największą sportową rozrywkę świata.

Pozostało 97% artykułu
Piłka nożna
Koniec z Viaplay. Premier League będzie miała nowego nadawcę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Piłka nożna
Eliminacje mistrzostw świata. Kiedy i z kim zagra reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Loteria wizowa. Z kim zagra Polska o mundial w 2026 roku?
Piłka nożna
Guardiola szuka leku na kryzys Manchesteru City
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Piłka nożna
Co czeka Jagiellonię i Legię w Lidze Konferencji? Tabela po 5. kolejce