Dziś miał minąć termin odsyłania do PZPN deklaracji antykorupcyjnych – razem z wekslami na milion złotych, które zostałyby zrealizowane, gdyby któryś z sędziów został skazany przez sąd za ustawianie meczów. Nikt jednak weksli nie wysłał ani nie wyśle, choć niektórzy już siadali do ich wypisywania.
W niedzielę sędziowie spotkali się w Warszawie i ustalili, że solidarnie odmówią złożenia dokumentów, namówili też kolegów z I ligi, by nie godzili się na zajęcie ich miejsc w ekstraklasie, gdyby związek spełnił swoją groźbę: nie ma weksla, nie ma sędziowania.
Władze PZPN i Kolegium Sędziów nie miały wyjścia. Groziło im, że nie będzie kogo wyznaczyć do prowadzenia meczów w następnej kolejce, więc odłożono to rozwiązanie na później. Zarząd związku ma postanowić 25 września, co dalej.
– To nie był bunt ani protest, my po prostu nie zaakceptowaliśmy tej formy deklaracji antykorupcyjnej. Jeśli zmieni się forma, podpiszemy – mówi Tomasz Mikulski, jeden z przywódców akcji sprzeciwu, choć sam nie chce, by tak go nazywać. Mówi, że jest tylko jednym z sześciu sędziów wyznaczonych przez kolegów do wypowiadania się w tej sprawie. Pozostali to Hubert Siejewicz, Robert Małek, Maciej Wierzbowski, Marcin Szulc i Konrad Sapela.
Uchwała w sprawie deklaracji ma datę 29 lipca, ale dopiero w ostatnich dniach zrobiło się w środowisku sędziów naprawdę gorąco. Były dziesiątki mejli wymienianych między arbitrami, a w końcu narada w Warszawie.