Kibice Manchesteru City to ludzie doświadczeni przez los, a ostatni rok był dla nich próbą, z której tylko najbardziej odporni wyjdą bez poważnych urazów. Ponad 30 lat temu ówczesny prezes City Peter Swales obiecał im triumfy na światową skalę i od tego czasu przeżyli krótkie epizody euforycznych zwycięstw i wielokrotne upokorzenia w starciach z lokalnym rywalem United, przeszli przez piekło trzeciej ligi, pięć kolejnych sezonów spadków i awansów do ekstraklasy, przecierpieli kolejnych trenerów wyrzucanych z klubu po kilku miesiącach i wreszcie – dokładnie przed rokiem – ożyli znowu dzięki obietnicy pewnych jak w banku sukcesów. Tym razem pod przewodem byłego premiera Tajlandii, multimilionera i skrytego miłośnika karaoke Thaksina Shinawatry.
Niestety, Shinawatra, podobnie jak wielu poprzednich zbawców City okazał się niewypałem, choć niezwykle oryginalnym – nawet jak na standardy menażerii, która przewinęła się przez ten klub. Były premier, odsunięty od władzy w 2006 roku w wyniku zamachu stanu (przybył do Anglii jako uchodźca polityczny) jest w swoim kraju oskarżony o korupcję i nadużycia władzy na ogromną skalę. Przez ostatni rok Shinawatra zdążył zatrudnić i wyrzucić z klubu Svena Gorana Ericssona, zaangażować Marka Hughesa, walczyć z władzami brytyjskimi o uniknięcie deportacji do Tajlandii, zadłużyć City na miliony funtów (jego konta w Tajlandii zostały zamrożone, a klub nie spłacił jeszcze wszystkich transferów z ubiegłego sezonu), a ostatnio wykonać ruch, który ma szanse zmienić oblicze nie tylko Manchesteru City, ale całej angielskiej piłki.
Klubu z rąk Shinawatry przejęty został przez członków rodziny władców Abu Dhabi. Sumę odstępnego - 200 mln funtów - wypłaci grupa szejków na czele z Mansurem bin Zayedem al. Nahyanem, bratem przyrodnim prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich i bratem księcia Abu Dhabi. Szejk Mansur uważany jest za jednego z najbogatszych ludzi w państwach Zatoki Perskiej, co oznacza, że w dziedzinie bogactwa Roman Abramowicz może mu sznurówki wiązać.
Szejk z Abu Dhabi wygrał zresztą pierwszą potyczkę z Abramowiczem jeszcze zanim ktokolwiek wiedział, że to on będzie właścicielem Manchesteru City. Wyłożył bowiem ponad 32 miliony funtów na zakup Brazylijczyka Robinho z Realu Madryt przebijając ofertę Chelsea. Abramowicz wycofał się z konkurencji pokornie zdając sobie sprawę, że akurat w tym wyścigu nie wygra.
Zakup Robinho to dopiero początek. 31-letni biznesmen Sulaiman al. Fahim, który prowadził negocjacje w imieniu rodziny królewskiej z Abu Dhabi zapowiedział już, że jej celem będzie stworzenie z Manchesteru City najbogatszego klubu na świecie i wygranie w ciągu trzech lat Ligi Mistrzów. W tym celu City może kupić minimum osiemnastu nowych graczy. Za Christiano Ronaldo City będzie gotowe zapłacić nawet 135 mln funtów, wśród ewentualnych nowych nabytków wymienia się Fernando Torresa, Cesca Fabregasa, Thierry’ego Henri, Davida Villę, czy Ronaldinho. Pieniądze nie grają roli. Zapytany, czy latem przyszłego roku klub będzie gotów wydać 200 mln funtów na wzmocnienie składu al. Fahim odpowiedział: „Jeśli trzeba będzie, to tyle wydamy”.