Kasa bez dna

Zakup Manchester City przez szejków z Abu Dhabi otwiera nowy rozdział w historii angielskiego futbolowego biznesu

Aktualizacja: 08.09.2008 21:04 Publikacja: 08.09.2008 18:57

Kasa bez dna

Foto: AFP

Kibice Manchesteru City to ludzie doświadczeni przez los, a ostatni rok był dla nich próbą, z której tylko najbardziej odporni wyjdą bez poważnych urazów. Ponad 30 lat temu ówczesny prezes City Peter Swales obiecał im triumfy na światową skalę i od tego czasu przeżyli krótkie epizody euforycznych zwycięstw i wielokrotne upokorzenia w starciach z lokalnym rywalem United, przeszli przez piekło trzeciej ligi, pięć kolejnych sezonów spadków i awansów do ekstraklasy, przecierpieli kolejnych trenerów wyrzucanych z klubu po kilku miesiącach i wreszcie – dokładnie przed rokiem – ożyli znowu dzięki obietnicy pewnych jak w banku sukcesów. Tym razem pod przewodem byłego premiera Tajlandii, multimilionera i skrytego miłośnika karaoke Thaksina Shinawatry.

Niestety, Shinawatra, podobnie jak wielu poprzednich zbawców City okazał się niewypałem, choć niezwykle oryginalnym – nawet jak na standardy menażerii, która przewinęła się przez ten klub. Były premier, odsunięty od władzy w 2006 roku w wyniku zamachu stanu (przybył do Anglii jako uchodźca polityczny) jest w swoim kraju oskarżony o korupcję i nadużycia władzy na ogromną skalę. Przez ostatni rok Shinawatra zdążył zatrudnić i wyrzucić z klubu Svena Gorana Ericssona, zaangażować Marka Hughesa, walczyć z władzami brytyjskimi o uniknięcie deportacji do Tajlandii, zadłużyć City na miliony funtów (jego konta w Tajlandii zostały zamrożone, a klub nie spłacił jeszcze wszystkich transferów z ubiegłego sezonu), a ostatnio wykonać ruch, który ma szanse zmienić oblicze nie tylko Manchesteru City, ale całej angielskiej piłki.

Klubu z rąk Shinawatry przejęty został przez członków rodziny władców Abu Dhabi. Sumę odstępnego - 200 mln funtów - wypłaci grupa szejków na czele z Mansurem bin Zayedem al. Nahyanem, bratem przyrodnim prezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich i bratem księcia Abu Dhabi. Szejk Mansur uważany jest za jednego z najbogatszych ludzi w państwach Zatoki Perskiej, co oznacza, że w dziedzinie bogactwa Roman Abramowicz może mu sznurówki wiązać.

Szejk z Abu Dhabi wygrał zresztą pierwszą potyczkę z Abramowiczem jeszcze zanim ktokolwiek wiedział, że to on będzie właścicielem Manchesteru City. Wyłożył bowiem ponad 32 miliony funtów na zakup Brazylijczyka Robinho z Realu Madryt przebijając ofertę Chelsea. Abramowicz wycofał się z konkurencji pokornie zdając sobie sprawę, że akurat w tym wyścigu nie wygra.

Zakup Robinho to dopiero początek. 31-letni biznesmen Sulaiman al. Fahim, który prowadził negocjacje w imieniu rodziny królewskiej z Abu Dhabi zapowiedział już, że jej celem będzie stworzenie z Manchesteru City najbogatszego klubu na świecie i wygranie w ciągu trzech lat Ligi Mistrzów. W tym celu City może kupić minimum osiemnastu nowych graczy. Za Christiano Ronaldo City będzie gotowe zapłacić nawet 135 mln funtów, wśród ewentualnych nowych nabytków wymienia się Fernando Torresa, Cesca Fabregasa, Thierry’ego Henri, Davida Villę, czy Ronaldinho. Pieniądze nie grają roli. Zapytany, czy latem przyszłego roku klub będzie gotów wydać 200 mln funtów na wzmocnienie składu al. Fahim odpowiedział: „Jeśli trzeba będzie, to tyle wydamy”.

Al. Fahim nawet nie udaje, że w przejęciu City jakąkolwiek rolę odgrywały względy sportowe. W wywiadach publikowanych w prasie brytyjskiej nie wspomina słowem o „wspaniałej tradycji Manchesteru City”, albo „szacunku dla fanów” i „miłości do angielskiego futbolu”, jak zwykli to czynić biznesmeni kupujący kluby z Wysp. W wywiadzie dla „Timesa” al. Fahim powiedział wprost, że zakup klubu ma służyć promocji Abu Dhabi: „Chcemy stworzyć w Abu Dhabi stolicę sportu i kultury na Bliskim Wschodzie, tak by odbywały się tam wszystkie ważne imprezy”. Wygląda zatem na to, że Abu Dhabi będzie walczyło o miano sportowej stolicy świata z Dubajem, który buduje za 3 miliardy dolarów miasto sportu, gdzie mają być rozgrywane światowej rangi imprezy piłkarskie i krykietowe, a nawet igrzyska olimpijskie. Dodatkowo władca Dubaju szejk Mohammed właśnie przymierza się do odkupienia za 400 mln funtów Liverpoolu z rąk dwóch amerykańskich właścicieli klubu.

Co ta arabska inwazja oznacza dla przyszłości futbolu na Wyspach? Zapewne jeszcze więcej tego samego co dotychczas: powstanie kolejna sztuczna drużyna złożona z najlepszych graczy na świecie, pensje piłkarzy i ich pozycja ulegnie dalszemu wzmocnieniu, rola menedżerów będzie dalej słabła (ciekawe jak długo utrzyma pracę w City Mark Hughes?), wycieczki angielskich drużyn po krajach Zatoki staną się chlebem powszednim, kto wie, może dojdzie do przeniesienia przynajmniej kilku kolejek Premiership do Abu Dhabi czy Dubaju?

Za kilka lat, gdy angielskie drużyny zaczną wykupywać miliarderzy z Chin i Indii przyjdzie czas również na te kraje. Poziom rozgrywek będzie wzrastał, podobnie jak zyski wszystkich zainteresowanych. Gracze angielscy z nielicznymi wyjątkami będą pracować w niższych ligach, reprezentacja Anglii będzie regularnie przegrywać wielkie imprezy, a dziennikarze pisać, że to wszystko przez zagranicznych biznesmenów, którzy dławią rodzime talenty. A kibice? Ci, jak zwykle, posłusznie przyjdą na mecze i cieszyć się będą każdym zwycięstwem swojego klubu. Nawet jeśli na finał Ligi Mistrzów będą musieli jeździć do Abu Dhabi.

Kibice Manchesteru City to ludzie doświadczeni przez los, a ostatni rok był dla nich próbą, z której tylko najbardziej odporni wyjdą bez poważnych urazów. Ponad 30 lat temu ówczesny prezes City Peter Swales obiecał im triumfy na światową skalę i od tego czasu przeżyli krótkie epizody euforycznych zwycięstw i wielokrotne upokorzenia w starciach z lokalnym rywalem United, przeszli przez piekło trzeciej ligi, pięć kolejnych sezonów spadków i awansów do ekstraklasy, przecierpieli kolejnych trenerów wyrzucanych z klubu po kilku miesiącach i wreszcie – dokładnie przed rokiem – ożyli znowu dzięki obietnicy pewnych jak w banku sukcesów. Tym razem pod przewodem byłego premiera Tajlandii, multimilionera i skrytego miłośnika karaoke Thaksina Shinawatry.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Piłka nożna
Thomas Tuchel: Pasja i braterstwo
Materiał Promocyjny
Berlingo VAN od 69 900 zł netto
Piłka nożna
Reprezentacja Polski. Najbrzydsza drużyna w Europie
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Polska - Malta. Sto minut nudów
Piłka nożna
Polska - Malta 2:0. Punkty są, zachwytu brak
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Piłka nożna
Holandia rywalem Polski w walce o mundial. Nie kryją zadowolenia
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście