Nie tańczę, jak zagrają

Rozmowa z Romanem Koseckim, posłem Platformy Obywatelskiej i byłym reprezentantem Polski w piłce nożnej

Aktualizacja: 03.12.2008 09:13 Publikacja: 03.12.2008 01:17

Nie tańczę, jak zagrają

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

[b]Rz: Pojechałem do Konstancina na otwarcie nowego boiska Orlik. Skoro pan przyczynił się do jego powstania, mieszka tam i jest posłem popieranym przez rządzącą partię, której sport jest bliski, spodziewałem się sporej gali i wielu znacznych gości. Nikogo nie było. Jak się pan czuł?[/b]

Roman Kosecki: Średnio. Z jednej strony cieszyłem się, że takie boisko powstało. Obok trzech szkół, słynącego niegdyś z najlepszej trawy w Warszawie stadionu RKS Mirków i terenów sportowych należącego do mnie młodzieżowego klubu Kosa. Przyszło dużo młodzieży, piłkarze Legii, Diablo Włodarczyk, sporo przyjaciół. Z drugiej – było mi przykro, ponieważ premier Donald Tusk wolał otwierać inne boisko Orlik, w Wielkopolsce, a minister Mirosław Drzewiecki też miał jakieś swoje zajęcia. Jesteśmy ludźmi zapracowanymi, więc się nie dziwię. Ale Donalda Tuska, który umie grać, tyle razy gościłem na moim boisku, że miałem nadzieję na jego przyjazd z takiej wyjątkowej okazji.

[b]Nieobecność najważniejszych ludzi z PO odebrana została jako demonstracja. I choćby nie wiem jakiego języka dyplomacji pan używał, wrażenie pozostanie. Dobrze się pan czuje w ławach sejmowych?[/b]

Kiedy pracuję nad ustawami mającymi sprawić, że sport w Polsce będzie funkcjonował lepiej – cieszę się. Nie nadaję się natomiast do zakulisowych gierek, nie należę do żadnych koterii. Zawsze miałem swoje zdanie. Rodzice mówili mi: Romek, mów zawsze to, co myślisz, wtedy będziesz uczciwy. Jestem wierny tej zasadzie, czasami przez nią cierpię, ale nigdy nie przegrywam. Tak było, kiedy przed wyborami w roku 1989 jako piłkarz wojskowej Legii poparłem publicznie „Solidarność”, i podobnie jest teraz. Znalazłem się w Sejmie, ponieważ start w wyborach zaproponowała mi grupa osób ceniąca moją pracę radnego w Konstancinie.

[b]Ale jest coś takiego jak lojalność wobec partii, która pana poparła, więc jeśli pan podczas głosowania sprzeciwia się dyscyplinie, to musi się liczyć z konsekwencjami.[/b]

Głosowałem za dniem wolnym od pracy na Trzech Króli, bo tak mi kazało sumienie. Uważam, że co innego dyscyplina, a co innego własny rozum. Partia i Sejm to nie jest wojsko. Poza tym ja nigdy do żadnej partii nie należałem, więc tym bardziej nie będę się poddawał jej wyrokom. Nie mogę się zgodzić z takim traktowaniem, jakie czasami odczuwam – Kosecki to piłkarz, zatańczy, jak mu zagramy. Jeśli ktoś myśli, że jestem tylko maszynką do głosowania, to jest w błędzie.

[b]Mam wrażenie, że przede wszystkim był pan dość naiwny, myśląc, że stanie się pan posłem niezależnym.[/b]

Jestem posłem niezależnym w sensie moich poglądów. PO, która mnie popiera, uważam za najlepszą partię, jestem przekonany o jej zwycięstwie w następnych wyborach i o tym, że jeśli Donald Tusk zechce wystartować w wyborach prezydenckich, to je wygra. A je będę te działania wspierał. Moja niezależność wynika z tego, że zarobiłem na grze w piłkę, jestem dość znany, nie muszę zabiegać o niczyje względy. Nie defiluję choćby dziesięć razy dziennie przed lożą dziennikarską w Sejmie z nadzieją, że za którymś razem ktoś mnie postawi przed kamerą. Mnie to nie interesuje. Ludzie, których nie da się ulepić na czyjąś modłę, muszą się liczyć z konsekwencjami swojej niezależności. Ja się do tego przyzwyczaiłem, grając wiele lat w piłkę. Jest mi tylko przykro, że jakieś dyrdymały na mój temat wymyślane w bulwarówkach wpadają czasami w ręce rodziców. Oni to przeżywają bardziej niż ja.

[b]Skoro w jednej z tych bulwarówek ukazuje się na pierwszej stronie zdjęcie pana żującego w czasie obrad Sejmu gumę i sugerujące, że był pan pijany, to nie ma o czym dyskutować. Dał pan powód.[/b]

Nie dałem żadnego powodu. Byłem trzeźwy. Ale fotoreporterzy tego pisma polowali na mnie od kilku miesięcy po kilka godzin dziennie. Może się mścili za to, że latem poprosiłem o interwencję patrol policji, a może otrzymali od kogoś zlecenie na Koseckiego. Faktem jest, że Komisja Etyki mnie nie ukarała, a PO zrobiła to nazajutrz po publikacji. Miłe to nie jest. Umieszczę teraz na swojej stronie setki swoich zdjęć w różnych sytuacjach, żeby każdy mógł je sobie wykorzystać, w zależności od potrzeb.

[b]Co pan zrobił w Sejmie?[/b]

W poprzedniej kadencji doprowadziłem do przyznania stypendiów sportowcom, którzy nie mogli wyjechać na igrzyska olimpijskie do Los Angeles, w roku 1984. Zamiast tego startowali na zawodach przyjaźni w Moskwie.

Przyczyniłem się też do przyznania świadczeń dla paraolimpijczyków. Teraz pracujemy nad nową ustawą o bezpieczeństwie imprez sportowych. Trwają też prace nad ustawą zabraniającą spółkom Skarbu Państwa finansowania klubów sportowych. To wcale nie oznacza końca choćby Zagłębia Lubin czy Bełchatowa, ale konieczność pozyskania przez nich pieniędzy z innych źródeł. Niedawno przyjęliśmy delegację parlamentu tureckiego, która zapoznała nas z systemem finansowania sportu w Turcji. Chodzi o zwalnianie klubów, przynajmniej na jakiś czas, z podatków. To się tam sprawdziło. Pamiętam, że kiedy ja przechodziłem z Legii do Galatasaray, mówiono, że idę w jasyr do trzeciej ligi europejskiej. Proszę popatrzeć, gdzie po kilkunastu latach jest futbol turecki i o ile wyprzedził polski. Marzy mi się, żeby polskie kluby osiągnęły taki poziom, który pozwoliłby na zatrudnianie czołowych piłkarzy i trenerów. Właśnie do takiego stanu doszli Turcy. Ale kiedy mówię o systemie, który by na to pozwolił, słyszę, że zwolnienie z podatków oznaczałoby zmniejszenie wpływów do budżetu, a na to nie można sobie pozwolić. Błędne koło. Jeśli coś takiego można zrobić dla zagranicznych hipermarketów budujących wielkie magazyny, to dlaczego nie dla klubów?

[b]Kiedy pana słucham, przypominają mi się wypowiedzi Krzysztofa Cugowskiego z PiS rozczarowanego pracą w Sejmie. Dziś już go tam nie ma...[/b]

Czasami czuję się podobnie, ale ciągle prę do przodu, bo mam taki charakter. Nie wiem, jak długo wytrzymam. Na razie codziennie jestem na boisku, trenuję w swojej szkółce z młodzieżą, a w tym tygodniu zdaję egzamin na trenera I klasy. Może kiedyś zostanę trenerem Legii albo reprezentacji.

[b]Rz: Pojechałem do Konstancina na otwarcie nowego boiska Orlik. Skoro pan przyczynił się do jego powstania, mieszka tam i jest posłem popieranym przez rządzącą partię, której sport jest bliski, spodziewałem się sporej gali i wielu znacznych gości. Nikogo nie było. Jak się pan czuł?[/b]

Roman Kosecki: Średnio. Z jednej strony cieszyłem się, że takie boisko powstało. Obok trzech szkół, słynącego niegdyś z najlepszej trawy w Warszawie stadionu RKS Mirków i terenów sportowych należącego do mnie młodzieżowego klubu Kosa. Przyszło dużo młodzieży, piłkarze Legii, Diablo Włodarczyk, sporo przyjaciół. Z drugiej – było mi przykro, ponieważ premier Donald Tusk wolał otwierać inne boisko Orlik, w Wielkopolsce, a minister Mirosław Drzewiecki też miał jakieś swoje zajęcia. Jesteśmy ludźmi zapracowanymi, więc się nie dziwię. Ale Donalda Tuska, który umie grać, tyle razy gościłem na moim boisku, że miałem nadzieję na jego przyjazd z takiej wyjątkowej okazji.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie