Nie ma się co cieszyć z tego, że Polska nie przegrała. To jest minimalizm, do którego już się przyzwyczailiśmy. 2:2 to niezły rezultat towarzyskiego meczu z Niemcami. Ale taki sam wynik z Czarnogórą to strata.
W porównaniu z mistrzostwami Europy zmienił się trener i zobaczyliśmy czterech nowych zawodników (Kamil Glik, Jakub Wawrzyniak, Ariel Borysiuk, Marek Saganowski). Gra się jednak nie zmieniła.
Polacy zaczęli od zdobycia bramki, ale szybko dali sobie narzucić styl gospodarzy. Stracili dwa gole, a po przerwie odrabiali straty. Podczas Euro też nie rozegrali ani jednego meczu na dobrym poziomie przez 90 minut. Czarnogóra nie była tak groźnym przeciwnikiem, jak ją malowano. Ma dobrych zawodników, ale to nie jest wielka drużyna.
Wszystkie nienormalne okoliczności towarzyszące meczowi nie powinny stanowić okoliczności łagodzącej ocenę. Polacy dobrze wiedzieli, gdzie jadą i jak się gra na Bałkanach. Nie oni pierwsi, więc nie powinni się niczemu dziwić.
Ludovic Obraniak dał się sprowokować i osłabił drużynę niemal natychmiast po czerwonej kartce dla Czarnogórca.