Zespół z Podlasia ma już tylko punkt straty do Kolejorza i realne szanse na mistrzostwo. A już w środę Jagiellonia przyjeżdża do Warszawy. Wczorajszy mecz Legii ze Śląskiem zakończył się po zamknięciu tego wydania gazety.
W grupie spadkowej po raz pierwszy od miesięcy głębszy oddech mogli wziąć kibice w Bydgoszczy. Zawisza opuścił ostatnie miejsce w tabeli, ale choć pokonał 3:1 Koronę Kielce, wciąż jest jednym z dwóch najpoważniejszych kandydatów do spadku.
Klub, którego większościowym właścicielem jest piłkarski menedżer Radosław Osuch, na dno tabeli spadł po ósmej kolejce i porażce 2:4 z Wisłą Kraków na początku września. Był to zresztą pierwszy mecz, w którym Zawiszę poprowadził nowy szkoleniowiec Mariusz Rumak, dopiero co zwolniony z Lecha Poznań po blamażu w eliminacjach Ligi Europejskiej. Po ośmiu miesiącach i pięciu dniach czerwona latarnia została oddana. Wygląda na to, że w „godne" ręce.
GKS Bełchatów to klub balansujący od lat między ekstraklasą a jej zapleczem – zbyt silny na pierwszą ligę, zbyt słaby na najwyższą klasę rozgrywkową. Jeden z ostatnich przedstawicieli małych miast (69 tys. mieszkańców) w ekstraklasie, których w pewnym momencie było całkiem dużo. Wystarczy wspomnieć Amicę Wronki (11 tys.), Groclin Grodzisk-Wielkopolski (14 tys.), Górnika Polkowice (22 tysiące) czy Odrę Wodzisław Śląski (49 tysięcy). Wszystkie te projekty się nie udały – w małym mieście nie ma miejsca na wielką piłkę. Brak kibiców, zainteresowania mediów, sponsorów i w konsekwencji koniec marzeń.
GKS tymczasem trwa – wbrew rozsądkowi i planowi biznesowemu. W Bełchatowie na 16 meczach ligowych w tym sezonie pojawiło się 49 tys. kibiców, czyli mniej niż na jednym spotkaniu ligowym Borussii Dortmund, Barcelony czy Manchesteru United, a także mniej niż na dwóch meczach Hoffenheim, klubu z trzytysięcznej wioski w Niemczech. Średnio w Bełchatowie mecze w lidze ogląda nieco powyżej trzech tysięcy ludzi. Bełchatów jest od dawna podłączony do respiratora – państwowej spółki PGE, która utrzymuje pozbawiony sensu projekt, by w okolicy wielkiego ośrodka miejskiego, jakim jest Łódź – z kibicami i tradycjami upadłego ŁKS i upadającego Widzewa – pompować publiczne pieniądze w Bełchatów.