Sędzia dał nadzieję Legii

Obrońcy tytułu pozostają w grze. Dyskusjom o decyzjach sędziego nie będzie końca

Aktualizacja: 20.05.2015 23:56 Publikacja: 20.05.2015 23:47

Sędzia dał nadzieję Legii

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak now Piotr Nowak

Gdy sędzia Paweł Gil gwizdnął po raz ostatni trener Jagiellonii Michał Probierz sprintem ruszył z ławki rezerwowych w kierunku otoczonego już przez zawodników z Podlasia arbitra. Z wysokości trybun trudno były zgadnąć jego intencje – czy biegnie odciągać swoich piłkarzy i zatrzymać lincz, czy raczej sam chciał bić sędziego. Mecz Legii z Jagiellonią skończył się gigantyczną awanturą i skandalem, a dyskusje nad decyzjami sędziego Gila i jego asystentów trwać będą jeszcze tygodniami.

Fakty są takie – w 7 minucie doliczonego czasu gry arbiter po długiej chwili zawahania, gdy akcja Legii już się skończyła, a piłka wyszła na aut, nagle wskazał na jedenasty metr i podyktował rzut karny dla gospodarzy. Na wniosek liniowego. Na trybunach nikt chyba nie wiedział, o co chodzi i dlaczego arbiter z Lublina podjął taką decyzję. W lepszej sytuacji byli telewidzowie, chociaż dopiero powtórki pokazały, że George Pophadze został trafiony piłką w rękę. W każdej sytuacji podyktowanie takiego rzutu karnego byłoby kontrowersyjne. Podyktowanie go w ósmej minucie doliczonego czasu gry, w meczu, który w dużym stopniu decydował o tym czy Legia pozostanie w grze o mistrzostwo Polski jest kontrowersją gigantyczną.

Szczególnie, że dosłownie sekundy przed karnym dla Legii, doszło do innej kontrowersji – w przeciwległym polu karnym. Przemysław Frankowski został zahaczony przez Bartosza Bereszyńskiego. Sędzia Gil pozostał jednak niewzruszony, a Probierz i wszyscy rezerwowi Jagiellonii wyskoczyli z ławki jak z katapulty i domagali się jedenastki. Z trybun zdecydowanie bardziej byłoby usprawiedliwione podyktowanie karnego właśnie w tej sytuacji.

Probierz pytany na konferencji prasowej o obie kontrowersje twierdził oczywiście, że karny należał się Jagiellonii, a nie może być mowy o jedenastce dla Legii. Henning Berg – co niespecjalnie dziwi – był zdania dokładnie przeciwnego. – Kamery za bramą pokazały, że zawodnik Jagiellonii został trafiony w rękę. Dobra decyzja sędziego, w przeciwieństwie do tej z niedzieli, gdy zupełnie za nic wyrzucony z boiska we Wrocławiu został Tomek Brzyski. Chwilę wcześniej sytuacja była bardzo trudna do oceny. Jeśli doszło do kontaktu między Bereszyńskim a Frankowskim, to nie był to jednak kontakt, który spowodowałby upadek napastnika Jagiellonii.

Berg próbował czarować publiczność. Twierdził, że zwycięstwo nad Jagiellonią nie jest niesprawiedliwe, ani szczęśliwe. – Graliśmy bardzo dobry mecz, w pierwszej połowie totalnie dominowaliśmy. Powinniśmy wygrać 3:0, no może 4:1. Oczywiście bramka zdobyta w ostatnich sekundach ma wyjątkowo słodki smak – mówił Norweg z niewzruszoną miną.

Wzruszony, a mniej eufemistycznie mówiąc: wściekły, był za to Probierz. – W pierwszej chwili to chciałem zrezygnować z trenerki i zająć się czymś innym. Pracujemy, wkładamy w to serce, mamy swoje marzenia, a w takich sytuacjach traci sens sportowa rywalizacja – mówił smutny trener Jagiellonii.

- Czy istnieje jakiś tryb administracyjny, skarga na sędziego – formalnym tonem pytał jeden z dziennikarzy szkoleniowca. - Pójdę do domu i pierdolnę sobie whisky – odpowiedział Probierz po czym wstał i opuścił salę.

Sędziowie utrzymali więc Legię w grze o mistrzostwo. Orlando Sa wykorzystał rzut karny, chociaż piłka do siatki prześlizgnęła się po dłoniach rozgrywającego kapitalny mecz 17-letniego bramkarza Jagiellonii Bartłomieja Drągowskiego. Po końcowym gwizdku i gdy już emocje odrobinę opadły, a piłkarze gości w końcu odpuścili sędziemu, Portugalczyk podszedł do nastolatka i wymienił się z nim na koszulki. Drągowski w dwóch sytuacjach w końcówce spotkania w niesamowitym stylu bronił uderzenia Sa.

Piłkarze Legii pozostają więc w grze o mistrzostwo. Po bardzo kontrowersyjnych – chociaż znajdą się tacy, którzy okoliczności nazwą skandalicznymi - decyzjach sędziego. Największe – oprócz Probierza i piłkarzy Jagiellonii – pretensje do arbitra może mieć szkoleniowiec Lecha Poznań Maciej Skorża. Lech pół godziny przed początkiem spotkania w Warszawie zakończył swój efektownie wygrany mecz ze Śląskiem 3:0. Lech mógł już przymierzać koronę.

Gdy sędzia Paweł Gil gwizdnął po raz ostatni trener Jagiellonii Michał Probierz sprintem ruszył z ławki rezerwowych w kierunku otoczonego już przez zawodników z Podlasia arbitra. Z wysokości trybun trudno były zgadnąć jego intencje – czy biegnie odciągać swoich piłkarzy i zatrzymać lincz, czy raczej sam chciał bić sędziego. Mecz Legii z Jagiellonią skończył się gigantyczną awanturą i skandalem, a dyskusje nad decyzjami sędziego Gila i jego asystentów trwać będą jeszcze tygodniami.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Piłka nożna
Gareth Southgate też chętny. Zagraniczni trenerzy wysyłają CV do PZPN
Piłka nożna
Nowy selekcjoner reprezentacji Polski. Do PZPN zgłosił się nawet Miroslav Klose
Piłka nożna
Dyrektor Orlenu dla "Rzeczpospolitej": Nie komentujemy wydarzeń w PZPN
Piłka nożna
Drzwi na mundial szeroko otwarte. Zagrają nawet Jordania i Uzbekistan
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Piłka nożna
Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Karuzela zaczyna się kręcić