Legia, by pozostać w grze o mistrzostwo, musi modlić się o wpadkę Lecha, który jedzie do Zabrza, ale przede wszystkim piłkarze Henninga Berga muszą pokonać w Gdańsku Lechię. A to oznacza zmierzenie się z demonami z przeszłości.
W sezonie 2011/2012 Legia też wydawała się murowanym kandydatem do mistrzostwa Polski. Ofensywny duet warszawian Miroslav Radović – Danijel Ljuboja na tle reszty zawodników ligi wyglądał, jakby przybył z innej planety, i nie było chyba szkoleniowca w ekstraklasie, który nie patrzyłby na Serbów z zazdrością. Wówczas, dokładnie tak jak w tym sezonie, Legia też miała za sobą udaną jesień w Lidze Europejskiej. Wyszła z grupy, w której oprócz niej grało PSV Eindhoven, Rapid Bukareszt oraz Hapoel Tel Awiw, dokładnie jednak jak w tegorocznej edycji nie dała rady już pierwszemu przeciwnikowi w fazie pucharowej. Wówczas zbyt mocny okazał się Sporting Lizbona, w tym Ajax Amsterdam.
To jednak wcale nie koniec analogii – zajmująca pierwsze miejsce w lidze Legia, jeszcze zanim sezon się skończył, wystąpiła w finale Pucharu Polski, który wygrała. W 2012 roku było to trzy kolejki przed finiszem ligi, a przeciwnikiem był Ruch Chorzów, w obecnym sześć serii zostawało jeszcze do końca sezonu ekstraklasy, gdy Legia pokonała Lecha. I wtedy, i dziś w przedostatniej kolejce Legia jechała do Gdańska.
Wówczas mecz przegrała i tym samym straciła pierwsze miejsce w tabeli, a co za tym idzie, oczywiście tytuł na rzecz Śląska Wrocław. Żeby było jeszcze ciekawiej, wtedy trenerem warszawskiego klubu był obecnie pracujący w Lechu Poznań Maciej Skorża. Po tym, gdy dał się wyślizgnąć mistrzostwu, musiał z Legii oczywiście odejść.
A mecz w Gdańsku nie będzie dla zespołu Henninga Berga łatwy. Gdańszczanie naprawdę chcą zagrać w przyszłorocznej edycji europejskich pucharów i jest to ich celem nadrzędnym. Podczas gdy dla obecnie zajmującego czwarte miejsce w tabeli Śląska czy szóstej Wisły awans do Europy byłby tak naprawdę złem koniecznym. Dalekie, nieopłacalne ekonomicznie wyprawy, egzotyczny przeciwnik, który nie zapewni pełnych trybun w rozgrywanym w środku wakacji meczu u siebie, a ryzyko odpadnięcia na tym etapie wielkie.