Najlepsze spotkanie z dotychczas rozegranych w ekstraklasie obejrzeli w sobotę kibice w Krakowie. Wisła pokonała Lecha 2:0, odnosząc pierwsze zwycięstwo.
Dla Lecha to już druga porażka w lidze. W Poznaniu nie lubią nerwowych ruchów i mało kiedy je wykonują. Cierpliwość właścicieli jest ogromna. Nikt jeszcze nie bije na alarm, ale czerwona lampka już zaczęła się świecić. W eliminacjach Ligi Mistrzów poznaniaków najwięcej kosztowały błędy Tamasa Kadara. W spotkaniu z Basel węgierski stoper źle obliczył tor lotu piłki, która po jego głowie przeleciała w pole karne, a tam Marc Janko strzelił gola na 2:1 dla mistrza Szwajcarii. Teraz w Krakowie Kadar już w siódmej minucie popełnił kolejny juniorski błąd.
Kapitalnym długim podaniem ze swojej połowy popisał się Arkadiusz Głowacki, piłka spadła na głowę stojącego tuż przed polem karnym Pawła Brożka, który podał do nadbiegającego Rafała Boguskiego. Środowy obrońca Kolejorza miał jednak obowiązek to podanie przeciąć. Nie tylko tego nie zrobił, ale tak nieszczęśliwie interweniował, że piłka wpadła do siatki.
Po meczu, na konferencji prasowej, Skorża powiedział słowa, które nie wróżą dobrze Węgrowi. – Chciałem dać mu szansę rehabilitacji za błąd z Basel – mówił trener. – Czasem piłkarze potrafią takie sytuacje wykorzystać, czasem nie – zakończył, dając jasno do zrozumienia, że Kadar podpada pod ten drugi przypadek.
W Poznaniu wszyscy czekają na powrót do zdrowia i podstawowego składu Paulusa Arjuuriego. Problem w tym, że rehabilitacja reprezentanta Finlandii się przedłuża. Stoper, który także miał nie najlepsze wejście do naszej ligi, zerwał mięsień dwugłowy w meczu ostatniej kolejki poprzedniego sezonu (z Wisłą) i miał pauzować miesiąc. Tymczasem jeszcze nie wznowił treningów z zespołem.