– Nie boimy się Barcy. Nie możemy się jej już doczekać – mówi polski bramkarz. – Pokonując Juventus, pokazaliśmy, że potrafimy grać z silnymi rywalami. Teraz również wyjdziemy na boisko z zamiarem zwycięstwa – obiecuje.
Cztery lata temu, jeszcze jako żółtodziób, debiutował w Lidze Mistrzów właśnie przeciw Katalończykom – od razu w 1/8 finału. W Londynie Arsenal zwyciężył 2:1, Szczęsny miał kilka udanych interwencji, ale w rewanżu na Camp Nou po kwadransie, łapiąc piłkę po mocnym strzale Daniego Alvesa z rzutu wolnego, uszkodził palec i dalej bronić nie był w stanie. Kanonierzy przegrali 1:3 i odpadli.
W sierpniu Szczęsny, już w barwach Romy, znów spotkał się z Leo Messim i spółką, tym razem w towarzyskim meczu o Puchar Gampera. Imponował formą, naprawiał błędy kolegów z obrony, gdyby nie on, Włosi przegrywaliby do przerwy wyżej niż 0:2. W drugiej połowie zmienił go Morgan De Sanctis, bo jak powtarza trener Rudi Garcia, w drużynie jest dwóch wartościowych bramkarzy. Hierarchii nie ma, ale pozycja Polaka, zbierającego zewsząd pochwały, na razie jest niepodważalna.
Oczy kibiców na Stadionie Olimpijskim będą jutro jednak zwrócone na Francesco Tottiego polującego na trzysetnego gola dla Romy.
– Nie wiem, kto w stolicy Włoch cieszy się większą popularnością: on czy papież. Ale z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że klubowa koszulka jest dla niego jak druga skóra – zapewnia trener Garcia.