Korespondencja z Paryża
Sobotni, deszczowy wieczór na
Stade de France był czasem, gdy Jamajki po szesnastu latach straciły
miejsce na tronie wśród sprinterek, a na fioletowej bieżni narodziła się nowa gwiazda i to wcale nie ta,
której wielu oczekiwało.
Sha’Carri Richardson w dokumencie „Sprint” przekonuje, że jest jak Bentley, czyli „szybka, droga i fantazyjna”, a niektórzy dodają, że najwyraźniej nie zna się też zbyt dobrze na samochodach. Kiedy wychodziła na bieżnię widzieliśmy w niej gladiatora, który każdym gestem ma światu coś do udowodnienia, choć Justin Gatlin powiedział kiedyś, że "w środku jest pluszowym misiem".
Czytaj więcej
Świątek to największa gwiazda polskiego sportu, a Swoboda - sportowej popkultury
Paryż 2024. Sha’Carri Richardson nie znalazła na igrzyskach drogi do odkupienia
Przyjechała na igrzyska, aby wypełnić przeznaczenie. Trzy lata temu nie poleciała do Tokio, bo została zawieszona za popalania marihuany, a o złagodzenie przepisów antydopingowych apelował wówczas nawet prezydent Joe Biden.
Była faworytką, zwłaszcza że na starcie zabrakło Shelly-Ann Fraser-Pryce (doznała kontuzji na rozgrzewce), Elanie Thompson-Herah (w ogóle nie przyleciała na igrzyska) i Sheriki Jackson, która postanowiła skupić siły na dwukrotnie dłuższym dystansie. Metę Richardson minęła jednak druga.