Paryż 2024. Nowa królowa sprintu. Kim jest Julien Alfred, która pokonała Sha’Carri Richardson

Julien Alfred wygrała najważniejszy kobiecy bieg roku, zostawiając w tyle Sha'Carri Richardson, i to może być podczas tych igrzysk dopiero początek niezwykłych wydarzeń na lekkoatletycznej scenie.

Publikacja: 04.08.2024 12:46

Julien Alfred

Julien Alfred

Foto: REUTERS/Aleksandra Szmigiel

Korespondencja z Paryża
Sobotni, deszczowy wieczór na Stade de France był czasem, gdy Jamajki po szesnastu latach straciły miejsce na tronie wśród sprinterek, a na fioletowej bieżni narodziła się nowa gwiazda i to wcale nie ta, której wielu oczekiwało.

Sha’Carri Richardson w dokumencie „Sprint” przekonuje, że jest jak Bentley, czyli „szybka, droga i fantazyjna”, a niektórzy dodają, że najwyraźniej nie zna się też zbyt dobrze na samochodach. Kiedy wychodziła na bieżnię widzieliśmy w niej gladiatora, który każdym gestem ma światu coś do udowodnienia, choć Justin Gatlin powiedział kiedyś, że "w środku jest pluszowym misiem".

Czytaj więcej

Kołsut: Niepoprawna, czasami wulgarna. Dlaczego Polska kocha Ewę Swobodę?

Paryż 2024. Sha’Carri Richardson nie znalazła na igrzyskach drogi do odkupienia

Przyjechała na igrzyska, aby wypełnić przeznaczenie. Trzy lata temu nie poleciała do Tokio, bo została zawieszona za popalania marihuany, a o złagodzenie przepisów antydopingowych apelował wówczas nawet prezydent Joe Biden.

Była faworytką, zwłaszcza że na starcie zabrakło Shelly-Ann Fraser-Pryce (doznała kontuzji na rozgrzewce), Elanie Thompson-Herah (w ogóle nie przyleciała na igrzyska) i Sheriki Jackson, która postanowiła skupić siły na dwukrotnie dłuższym dystansie. Metę Richardson minęła jednak druga.

Srebro do niej nie pasuje. Bardziej sobą, niż na bieżni, była już po zejściu do strefy wywiadów, gdy odmówiła rozmów z dziennikarzami i nie przyszła na konferencję prasową, podobnie jak partnerka z grupy treningowej, brązowa medalistka Melissa Jefferson.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Ewa Swoboda: To była dobra zabawa, ale trudno mi być szczęśliwą

Rozmawiać nie chciał także szkoleniowiec Dennis Mitchell — ten sam, który był kiedyś zawieszony za doping, a zbyt wysoki poziom testosteronu we krwi tłumaczył tym, że wypił kilka piw i cztery razy uprawiał z żoną seks, bo „miała urodziny, więc zasłużyła na nagrodę”.

Richardson przegrała, bo została w blokach i od pierwszych metrów oglądała plecy Alfred. 23-latka z Saint Lucia wystrzeliła jak rakieta i zdeklasowała rywalki, bo trudno inaczej określić 0,15 sekundy przewagi. Zdobyła dzięki temu pierwsze olimpijskie złoto w dziejach 200-tysięcznej, karaibskiej wyspy.

Paryż 2024. Kim jest Julien Alfred, która pokonała Sha’Carri Richardson

Jej talent odkryła podobno szkolna bibliotekarka, kiedy Alfred w pierwszej klasie podstawówki ścigała się z chłopcami, choć nie miała nawet butów. Jako 12-latka straciła ojca, któremu zadedykowała olimpijskie złoto, i przerwała treningi, a do powrotu namówił ją trener Cuthbert Modeste.

Czytaj więcej

Paryż 2024. Iga Świątek chce się cieszyć igrzyskami. "Doceniam to, co się wydarzyło"

Dwa lata później sama przeprowadziła się na Jamajkę, czyli do kolebki światowego sprintu, a później trafiła do Stanów Zjednoczonych. Tam wziął ją pod skrzydła trener Edrick Floreal, kiedyś trójskoczek. Została gwiazdą NCAA, dostawała nagrody. Dwa lata temu ukończyła Uniwersytet w Teksasie.

Przyleciała do Paryża jako halowa mistrzyni świata i udowodniła, że nieprzypadkowo na pytanie, kim chce zostać, powiedziała kiedyś: „nowym Usainem Boltem”,  choć samego Bolta jeszcze nigdy osobiście nie poznała. Jej czas — 10.72 — to ósmy wynik w dziejach konkurencji.

Alfred pochodzi z wyspy, gdzie dominuje katolicyzm, sama cytuje w mediach społecznościowych List do Rzymian. Po medalu się przeżegnała, czego, może to był przypadek, telewidzowie w laickiej Francji jednak nie zobaczyli.

Paryż 2024. Igrzyska rekordów świata? Pomogą siedmiomilowe buty i bieżnia jak trampolina

Alfred rozbłysła, a Richardson nie znalazła drogi do odkupienia, w przeciwieństwie do Femke Bol. Holenderka rok temu na mistrzostwach świata tuż przed metą sztafety mieszanej upadła i zgubiła pałeczkę.

Teraz na ostatnią prostą wpadła lotem szybowca i kiedy jej rywalki ostatkiem sił wbijały kolce w tartan, ona jakby stąpała po chmurach. Wyprzedziła Amber Anning, Naomi van den Broeck oraz Kaylyn Brown i pokonała swoją zmianę w 47.93.

Jej pojedynek w biegu na 400 metrów przez płotki z Sydney McLaughlin-Levrone może być ozdobą igrzysk, ale takich starć będzie więcej — nie tylko z rywalami, ale także historią, bo rekordy świata będą atakować Grant Holloway (12.80, 110 m przez płotki), Tobi Amusan (12.12, 100 m przez płotki), Karsten Warholm (45.94, 400 m przez płotki), Armand Duplantis (6.24 m, skok o tyczce) czy Jarosława Mahuczich (2.10, skok wzwyż).

Lekkoatleci zawsze są sercem oraz duszą igrzysk. Czeka nas spektakl, przy którym opada szczęka 

Sebastian Coe

Nadzieję daje fioletowa bieżnia, królowa sportu na Stade de France doczekała się królewskich barw. Alain Blondel z komitetu organizacyjnego mówił „Guardianowi”, że sprawia ona wrażenie klejnotu, którego nie należy dotykać.

Podobno granulat pod bieżnią, której produkcja kosztuje nawet 2-3 mln funtów, udało się ułożyć jeszcze lepiej, co ma wpłynąć również na efektywność jego współpracy z siedmiomilowymi butami. Te opracowywane przez prowadzących technologiczne gwiezdne wojny gigantów - New Balance, Nike, Adidas i Pumę - przyniosły w tym roku już kilkanaście rekordów świata.

Taka perspektywa rozpala kibiców, którzy potwierdzają w Paryżu, że lekka atletyka jest królową sportu. 77-tysięczne trybuny Stade de France nawet podczas porannych eliminacji wypełniają się do ostatniego miejsca.

Czytaj więcej

Swoboda rzuciła dziennikarzom tylko dwa zdania, ale budzą się polskie niedźwiedzie

- Lekkoatleci zawsze są sercem oraz duszą igrzysk. Czeka nas spektakl, przy którym opada szczęka - zapowiada szef World Athletics Sebastian Coe i nie mamy powodu, aby mu nie wierzyć.

Korespondencja z Paryża
Sobotni, deszczowy wieczór na Stade de France był czasem, gdy Jamajki po szesnastu latach straciły miejsce na tronie wśród sprinterek, a na fioletowej bieżni narodziła się nowa gwiazda i to wcale nie ta, której wielu oczekiwało.

Sha’Carri Richardson w dokumencie „Sprint” przekonuje, że jest jak Bentley, czyli „szybka, droga i fantazyjna”, a niektórzy dodają, że najwyraźniej nie zna się też zbyt dobrze na samochodach. Kiedy wychodziła na bieżnię widzieliśmy w niej gladiatora, który każdym gestem ma światu coś do udowodnienia, choć Justin Gatlin powiedział kiedyś, że "w środku jest pluszowym misiem".

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Paryż 2024
Paryż 2024: Polka ze srebrem w tenisie stołowym na igrzyskach paralimpijskich
Paryż 2024
Paryż 2024: Polacy ze złotem w tenisie stołowym na igrzyskach paralimpijskich
Paryż 2024
Paryż 2024: Jest decyzja ws. dyskwalifikacji Róży Kozakowskiej
Paryż 2024
Igrzyska Paralimpijskie: Jest pierwszy złoty medal dla Polski
Paryż 2024
Rozliczenia po igrzyskach w Paryżu. Sławomir Nitras chce kontroli NIK, pyta o zarobki Piesiewicza
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.