Argentyna rozegrała najlepszy mecz w turnieju, a Francja najsłabszy. Ale tylko do 80. minuty. Pretendenci od początku mieli pomysł, jak pokonać mistrza. Próbowali na rozmaite sposoby, aż im się powiodło po faulu na Angelu di Marii i wykorzystanym rzucie karnym Leo Messiego.
Atakowali nadal, nie dając Francji najmniejszych szans na zorganizowanie akcji, nie mówiąc o podejściu pod swoją bramkę. Kylian Mbappe rzadko miał piłkę, Antoine Griezmann był niewidoczny. Kiedy Argentyna po wzorcowej akcji strzeliła drugą bramkę, trener Didier Deschamps w 40. minucie zdjął dwóch napastników, z których nie było żadnego pożytku: Oliviera Giroud i Ousmane’a Dembele.
Czytaj więcej
Argentyna wygrała z Francją po rzutach karnych (3:3 k. 4:2), Leo Messi zdobył złoto mundialu. Dziś on jest królem futbolu. Kolejnym będzie Kylian Mbappe.
Na pięć minut przed przerwą czegoś takiego się nie robi. W finale mundialu to się nie zdarzyło. Ale Deschamps widział, co się dzieje i nie miał wyjścia.
Długo nic to nie dawało. W drugiej połowie nadal dominowali Argentyńczycy. Bezbłędni w obronie, świetni w środku, zabójczy w atakach. Aż w jednej z nielicznych akcji Nicolas Otamendi sfaulował, Mbappe wykorzystał karnego i Argentyńczycy na chwilę zwątpili. Dwie minuty później Kinsley Koman zabrał piłkę Messiemu (!), Francja przeprowadziła kontratak zakończony przez Mbappe drugą bramką. I teraz zaczęli grać Francuzi.