Maroko gra rolę Polski z roku 1974. Ale nie tylko ono. W Szwecji (1958) taką cieszącą oczy niespodzianką okazała się reprezentacja Francji. Miała pecha, że trafiła na zjawiskową Brazylię. Zakończyła turniej na trzecim miejscu.
W roku 1966 była to Portugalia z Eusebio. W „małym finale” pokonała Związek Radziecki z legendarnym bramkarzem Lwem Jaszynem. W 1994 furorę robiła Bułgarzy z Christo Stoiczkowem. Ale tak się upoili sukcesem, że w meczu o trzecie miejsce Szwedzi rozbili ich 4:0.
Cztery lata później brązowy medal zdobyli debiutujący na mundialu Chorwaci z Davorem Sukerem. W 2002 sensację sprawiła reprezentacja Turcji. W spotkaniu o brązowy medal udało się jej pokonać Koreę Południową, która na ten poziom dotarła dzięki decyzjom przekupnych sędziów. Ale Hakan Sukur strzelił bramkę już w pierwszej minucie i plan sędziowskiej pomocy dla gospodarzy upadł.
Czytaj więcej
Tajemniczy wirus, który krąży po hotelach i autobusach mistrzostw świata w Katarze, albo po prostu ostre przeziębienie wywołane mrożącą mundial klimatyzacją dopadły reprezentację Francji. Chorują kolejni piłkarze, mistrzom świata sypie się podstawowy skład.
Te „małe finały” zostały zapamiętane. Może tak być i tym razem. Już awans Maroka do czwórki najlepszych stanowi sensację. Jeśli pokona Chorwację - będzie jeszcze większa. A może tak być.