Po dniu przerwy wymuszonym przez bardzo złe warunki pogodowe uczestnicy powrócili do rywalizacji. Argentyna przywitała ich 40-stopniowym upałem. Do pokonania było 797 km, w tym 373 km odcinka specjalnego przez piaszczyste płaskowyże i wymagające perfekcyjnej nawigacji rzeki.
Drugie z rzędu zwycięstwo odniósł Stephane Peterhansel. Francuz odrabia straty do prowadzącego w rajdzie kolegi z zespołu Peugeota Carlosa Sainza, ale wciąż jest 50 minut za Hiszpanem. Przygoński stawił się we wtorek na mecie 23 minuty za Peterhanselem.
- Tom bardzo dobrze nawigował i nie mieliśmy żadnych problemów, z czego się cieszę, bo wielu zawodników dzisiaj się pogubiło. Najbardziej odczuliśmy 200 km wydm z kępami traw. Czuliśmy się jak w pralce, a Tom nie mógł utrzymać roadbooka – opowiada Przygoński. – Samochód spisywał się dobrze, ale na pewno potrzebuje solidnego serwisu, szczególnie zawieszenie. Przed nami Fiambalá, słynny i trudny odcinek dakarowy, który zawsze daje w kość.
Z Dakarem pożegnał się kolejny z faworytów. Dotychczasowy lider wśród motocyklistów Adrien van Beveren trzy kilometry przed metą miał wypadek. Rannego Francuza (złamany obojczyk, uraz klatki piersiowej i kręgosłupa) zabrał z trasy helikopter medyczny.
Prowadzenie objął Austriak Matthias Walkner. Austriak we wtorek wykorzystał błędy nawigacyjne swoich rywali, wygrał etap i nad drugim w stawce Hiszpanem Joanem Barredą ma prawie 40 minut przewagi. Na 29. miejsce awansował Maciej Giemza.