Pierwsze starcie przed dwoma tygodniami Stal wygrała 46:44, co oznaczało w praktyce, że do złotych medali zawodnikom Stanisława Chomskiego potrzebny był w rewanżu remis. Każda wygrana Unii powyżej jednego punktu zapewniało gospodarzom sobotniego meczu tytuł.
Leszczynianie rozpoczęli mecz od mocnego uderzenia, bo po remisie w pierwszym wyścigu dwa kolejne wygrali podwójnie. Stal odpowiedziała zwycięstwem 5:1 nad najsłabszą parą gospodarzy, ale w kolejnej gonitwie znów szans rywalom nie dał duet Jarosław Hampel - Janusz Kołodziej. Gorzowianie ratowali wynik skuteczną rezerwą taktyczną w ósmym wyścigu, dość niespodziewanie, dzięki świetnej defensywnej jeździe Krzysztofa Kasprzaka wygrali także kolejny bieg i właśnie po dziewiątej gonitwie doprowadzili do remisu. Przez chwilę to oni byli mistrzami.
Ale zawodnicy Unii błyskawicznie się pozbierali. Kluczowa była wygrana w 11. biegu średnio jadącego dotąd Brady'ego Kurtza przed Bartoszem Smektałą, który zastąpił słabego Piotra Pawlickiego. W kolejnych dwóch biegach gospodarze jeszcze powiększyli przewagę, przed biegami nominowanymi prowadzili 44:34 i oznaczało to, że w dwóch ostatnich wyścigach wystarczy że dojadą do mety, nawet przegrywając po 1:5.
Ale sprawa rozstrzygnęła się już w pierwszym biegu nominowanym. Wygrał wprawdzie Krzysztof Kasprzak, ale za nim zameldowali się Janusz Kołodziej i Bartosz Smektała. Ostatni wyścig miał więc znaczenie tylko prestiżowe, bo już przed nim mogły w Lesznie wystrzelić szampany.
To 16. w historii tytuł Drużynowych Mistrzów Polski dla Unii Leszno. Aktualni czempioni są rekordzistami Polski pod tym względem. Leszczynianie są pierwszym zespołem od 13 lat, który obronił tytuł rok po jego zdobyciu.