Przed ostatnimi zawodami Grand Prix Polak tracił do lidera 10 punktów i tylko najwięksi optymiści liczyli, że stratę uda się odrobić. Ale Zmarzlik jechał znakomicie, po czterech seriach miał na koncie komplet punktów, a Brytyjczyk tylko siedem i nie był nawet pewny awansu do półfinału. Końcówkę miał jednak piorunującą, a decydującym o tytule biegiem był półfinał, w którym przyjechał na drugim miejscu. Wyprzedził właśnie Zmarzlika, dla którego srebro to drugi medal w karierze, ale najcenniejszy. Przed dwoma laty żużlowiec Stali Gorzów wywalczył brąz.
Szanse na złoto pogrzebane zostały na starcie sezonu – komentują eksperci, zwracając uwagę na zaledwie 9 punktów Zmarzlika w Grand Prix w Warszawie oraz tylko 4 w kolejnym turnieju, w Pradze. Później najlepszy z Polaków zawsze dojeżdżał co najmniej do półfinału, GP Wielkiej Brytanii nawet wygrał, a w Szwecji i Niemczech był drugi. Klasyfikacja premiuje jednak zawodników, którzy jeżdżą równo – historia zna już przypadek, gdy mistrzem świata został żużlowiec, który nie wygrał w sezonie żadnego turnieju.
Woffinden na swój trzeci tytuł w pełni zasłużył. Jeździł najrówniej, cztery turnieje wygrał, w tym dwa w Polsce – na początek sezonu w Warszawie i teraz na koniec, w Toruniu. Po zapewnieniu sobie złota wbiegł na trybunę, by uściskać żonę i urodzoną w zeszłym roku córeczkę.
– Już pracujemy przed kolejnym sezonem. To, co zrobiliśmy źle, postaramy się poprawić – zapowiadał w Toruniu cieszący się ze srebra Zmarzlik. Za plecami Woffindena i Polaka do końca trwała walka o brąz. Przed turniejem w Toruniu identyczną liczbę punktów mieli Fredrik Lindgren i Maciej Janowski, ale ten drugi pojechał w sobotę słabo, nie wszedł do półfinału i o mały włos nie spadł nawet na piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Czwarty jest drugi raz z rzędu – rok temu również swoje szanse pogrzebał w ostatnich zawodach.
W przyszłym roku z Polaków, oprócz Zmarzlika i Janowskiego, na pewno zobaczymy w Grand Prix Janusza Kołodzieja, który awans uzyskał w lipcu przez GP Challenge. W zasadzie pewna jest też stała dzika karta dla Patryka Dudka, który z powodu kontuzji opuścił końcówkę sezonu.