Zawody w miasteczku położonym w północno-wschodnich Niemczech były bodaj najnudniejsze w tegorocznym cyklu. Kolejność z reguły rozstrzygała się na starcie lub po wyjściu z pierwszego łuku, rzadko dochodziło do wyprzedzeń, a jeśli już, to na ogół z powodu dziur w torze i błędów popełnianych przez zawodników. W tych warunkach znakomicie radził sobie Bartosz Zmarzlik. Obrońca tytułu zaczął od dwóch dwójek, ale później nie oglądał już niczyich pleców. Z 13 punktami wygrał fazę zasadniczą, a w półfinale i finale wykorzystał najkorzystniejsze, pierwsze pole startowe i zwyciężył w całych zawodach.
Dla Zmarzlika była to dwudziesta wygrana runda Grand Prix. Polak wyrównał tym samym osiągnięcie Tony'ego Rickardssona, sześciokrotnego mistrza świata. Rekordzista, Jason Crump ma na koncie 23 zwycięstwa, więc niewykluczone, że najlepszy polski żużlowiec w historii doścignie Australijczyka jeszcze w tym roku. Do końca tegorocznego cyklu pozostało bowiem jeszcze sześć rund.
Czytaj więcej
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył na Polski Związek Motorowy i Ekstraligę Żużlową kary odpowiednio 2,9 mln zł i 2,3 mln zł po uznaniu maksymalnych stawek wynagrodzeń żużlowców w ligach za ograniczenie konkurencji.
Słabo wypadli w Teterow dwaj pozostali Polacy. Zeszłorocznemu zwycięzcy Patrykowi Dudkowi do awansu do półfinału zabrakło niewiele. Zawodnik Apatora Toruń uzbierał w sobotę siedem punktów. Gdyby miał o punkt więcej - rywalizowałby w najlepszej ósemce. Z kolei Maciej Janowski rozpoczął zawody od wygranej, ale później wyglądał już bardzo blado. Zaledwie pięć punktów pozwoliło na wyprzedzenie tylko trójki rywali.
Rundę w Teterow zapamięta debiutujący w tym roku w cyklu Kim Nilsson, który przy pewnej dozie szczęścia (defekt Daniela Bewleya tuż przed startem półfinału) po raz pierwszy w karierze awansował do finału Grand Prix. Nie licząc Fredrika Lindgrena to pierwszy Szwed, który pojechał w finale GP od 2017 roku.