– Po dobrym starcie utknąłem po wewnętrznej i nie chciałem ryzykować, bo wiedziałem, jak będzie wyglądał mój wyścig. W zeszłym roku zawsze byłem mocny na długich przejazdach, ale teraz to jest dramat. Nie ma przyczepności, balans zmienia się nawet w trakcie jednego zakrętu. Nie powinno tak się dziać, a jeśli już, to powinniśmy to zrozumieć. Są różnice pomiędzy naszymi samochodami, ja narzekałem na brak trakcji, a George [Russell] mówił inżynierom, że u niego nie jest tak źle.
Problemy z zimowych przygotowań cały czas odbijają się czkawką w Williamsie. Zespół cały czas żongluje zużytymi i świeżymi częściami pomiędzy obydwoma samochodami, próbując zrozumieć problemy z nieregularnym zachowaniem aut – na które narzeka także Russell. Zanosi się na to, że kłopoty nie zostaną szybko rozwiązane, a kolejna runda mistrzostw świata już za dwa tygodnie, na ulicach Baku w Azerbejdżanie.
Broniący tytułu Lewis Hamilton uległ w kwalifikacjach do Grand Prix Chin zespołowemu partnerowi Valtteriemu Bottasowi, ale już na starcie niedzielnego wyścigu ograł Fina i prowadził do samej mety. Trzecie podwójne zwycięstwo Mercedesa w trzeciej rundzie sezonu to najlepszy początek w wykonaniu jednej ekipy od 1992 roku, kiedy Nigel Mansell i Riccardo Patrese nie dawali rywalom szans w swoich dominujących Williamsach.
– To nie był najłatwiejszy weekend, ale wywalczyliśmy fantastyczny wynik – cieszył się Hamilton po wygraniu 75. wyścigu w karierze, szóstego w Szanghaju. – Przed przyjazdem tutaj nie wiedzieliśmy, jak wypadniemy na tle Ferrari. Byli szybcy w poprzednim wyścigu, ale pokonaliśmy ich w kwalifikacjach, a w wyścigu kluczowy był start. Kilka milimetrów w jedną czy drugą stronę i byłbym trzeci albo czwarty, zamiast znaleźć się na czele.