Rzeczpospolita: Jest pan gotów udźwignąć ogromne oczekiwania kibiców, nie tylko z Polski?
Robert Kubica: Jestem do tego przyzwyczajony, ale sądzę, że sytuacja jest dosyć delikatna i nie należy oczekiwać zbyt wiele. Ludzie mają wyobraźnię i lubią sobie pomarzyć, ale trzeba być realistą. Dziś sytuacja wygląda tak, że zarówno ja, jak i kibice powinniśmy się cieszyć z tego, co jest. A co wydarzy się w przyszłości – zobaczymy. Cztery miesiące temu nikt by nawet nie pomyślał, że zostanę zaproszony przez Renault na testy bolidu podczas oficjalnego dnia testów. To oznacza, że jeden z podstawowych kierowców nie bierze w nich udziału, a jak wiadomo, liczba próbnych dni w Formule 1 jest bardzo ograniczona. Mam nadzieję, że będę w stanie wykonać swoją pracę jak najlepiej i pomogę zespołowi. Po raz pierwszy będę jechał bolidem nowej generacji, czyli z innym silnikiem, oponami. Prędkości i osiągi różnią się od tych z czasów moich startów. Jestem jednak spokojny, doświadczenie dużo daje w każdej dyscyplinie. Oczywiście to poważne wyzwanie, ale w życiu kilka trudnych zadań już wykonałem.
Kilka miesięcy temu powiedział pan, że na kwestię powrotu do Formuły 1 patrzy pan z przymrużeniem oka. A teraz?
Nic się nie zmieniło, ale nie ukrywam też, że w mojej sytuacji – przez sześć lat nie startowałem, nie miałem żadnej styczności ze światem Formuły 1 – ostatnie dwa miesiące dały mi dużo pewności siebie i przyniosły odpowiedzi na różne pytania. Rozwiały pewne wątpliwości. Wiele się zmieniło, jeśli chodzi o moje możliwości. Ale przez dwa ostatnie dni testowe, w Walencji i Paul Ricard, otrzymywałem same pozytywne odpowiedzi. To był samochód sprzed pięciu lat, ale to nie miało znaczenia. Chodziło o przyzwyczajenie się, odzyskanie wyczucia i dążenie do tego, żeby wszystko działo się jak najbardziej naturalnie.
To był sprawdzian, zdałem go i dlatego tutaj jestem – na Hungaroringu. Moja ciężka praca doprowadziła do tego, że się udało. Walencja i Paul Ricard poszły bardzo dobrze, a teraz wchodzę na wyższy etap. Prowadzenie bolidu w aktualnej specyfikacji jest zdecydowanie większym wyzwaniem.