Chwilę później swój pierwszy medal MŚ odebrała Joanna Fiodorow. Istniały przesłanki, by wierzyć, że kolejny dołoży sztafeta mieszana 4x400 m. Wyszła w galowym składzie. Do Wiktora Suwary i Rafała Omelki dołączyły Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetić. I właśnie w takiej kolejności nasza drużyna pobiegła. Zaskakującej, bo rywale mężczyzn wystawili na pierwszej i ostatniej zmianie.
– Zagraliśmy va banque. Miałem wypracować jak największą przewagę. To, że się wyłamaliśmy, było ciekawe i widowiskowe – opowiadał Omelko. – To był eksperyment. Mieliśmy się tym bawić i tak do tego podeszliśmy. Myślę, że to fajny początek czegoś nowego i oryginalnego, a następne biegi w miksie będą dużo szybsze i medalowe – dodała Baumgart-Witan. – Kwestią czasu było kiedy któryś z mężczyzn mnie dogoni i wyprzedzi. Gdy wychodziłam na ostatnią prostą na trzecim miejscu, miałam przez chwilę nadzieję, że może się uda. Jak zobaczyłam dwie głowy obok mnie, próbowałam się jeszcze zerwać, ale niestety to nie są te same prędkości co u kobiet. Wszyscy daliśmy z siebie 110 procent, zrobiliśmy rekord Polski (3.12,33 – przyp.red.) i minimum olimpijskie. Dzisiejszy bieg dodał mi wiary przed poniedziałkowymi eliminacjami na 400 m – przekonuje Święty-Ersetić.