Impreza w Beskidzie Sądeckim co roku jest wydarzeniem większym niż biegi, bo towarzyszą jej targi, konferencje oraz spotkania z gwiazdami sportu. Tym razem program był okrojony, ale kurort i tak żył biegami przez trzy dni, choć zawody odbyły się w pierwszy weekend października, czyli na przełomie letniego i zimowego sezonu.
Tauron Festiwal Biegowy co roku jest rzetelną obietnicą sportowej zabawy, nie inaczej było tym razem. Gospodarzom udało się nawet zamówić pogodę. Jeszcze w piątek biegaczom towarzyszył lekki deszcz i ci, którzy postawili na górskie wyzwania, mówili o najtrudniejszej trasie w dziejach imprezy, jednak już dzień później wyjrzało słońce.
Pogoda za dnia budziła uśmiech, lokalne media w niedzielę rano informowały zaś o nocy grozy. Halny w górach dął jak huragan, powalał drzewa, zrywał linie energetyczne i rozbijał auta. Wszystkie biegi z metą w Jaworzynie Krynickiej organizatorzy skrócili więc do jednego kilometra.
Biegacze obecni w Krynicy mogli wylewać pot na trasie, ale mogli też się bawić. Zawodom towarzyszył jarmark regionalny, górale zdzierali gardło na scenie, a wystawcy zgrupowali się w budynku obok linii mety. Wystarczyło ukończyć bieg, skręcić w prawo i już można było przegryźć gofra albo proteinowy baton. Na uczestników czekały też darmowe lody Koral oraz bezalkoholowy lech w kilku smakach.