Niedawny mityng z cyklu Indoor Grand Prix w Glasgow znów był okazją do pokazania możliwości Rehma – mistrz paraolimpijski skoczył 8,10 m, nie pierwszy raz wygrał rywalizację z mocnymi skoczkami bez ułomności fizycznych.
Start olimpijski chodzi mu po głowie od dawna. W paraigrzyskach w 2012 roku, w kategorii T44 (amputacja jednej kończymy dolnej poniżej kolana) skoczek nie miał sobie równych – wygrał w Londynie z wynikiem 7,35 m, to było względnie mało, lecz rok później w Lyonie poprawił rekord świata – uzyskał 7,95. W następnym sezonie startując w mistrzostwach Niemiec (ze zdrowymi sportowcami) wygrał zawody skacząc 8,24 m.
Podczas mistrzostw świata IPC (Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego) w październiku 2015 roku w Katarze doprowadził najlepszy wynik na świecie do granicy 8,40 m i mógł zacząć marzyć o złocie w igrzyskach i paraigrzyskach. Greg Rutherford został mistrzem olimpijskim w Londynie osiągając 8,35 m.
Po udanym starcie w Glasgow Rehm ponownie przypomniał o swych aspiracjach, lecz wciąż nie może znaleźć sprzymierzeńców tam, gdzie wsparcie jest najważniejsze – w IAAF, czyli Międzynarodowym Stowarzyszeniu Federacji Lekkoatletycznych. Napisał list do federacji w sierpniu 2015 roku, poprosił o wytyczne co może i musi zrobić, by pojechać do Rio.
Dostał odpowiedź, w której przeczytał, że organizacja ma mnóstwo zajęć i brak jej czasu na rozpatrywanie tego szczególnego przypadku. – Chciałem po prostu porozmawiać z kimś twarzą w twarz, przede wszystkim przedyskutować możliwości dobrej reklamy sportu paraolimpijskiego, ale nikogo to nie zainteresowało – mówił w Glasgow.