Kpiny dziennikarzy i kibiców to jedno, drugie to opinie niektórych uznanych szkoleniowców, naukowców i specjalistów medycyny sportowej. Dyrektor ośrodka medycznego w Los Angeles napisał do młodego lekkoatlety płomienny list, w którym zasugerował, że jego technika doprowadzi wkrótce do plagi złamanych karków w konkursach skoku wzwyż. „Dla dobra młodych Amerykanów powinieneś powstrzymać ten absurdalny sposób ataku na poprzeczkę” – twierdził nadawca.
Taniec na suficie
Inni porównywali te skoki do wyrzucania zwłok przez okno albo do tańca Freda Astaire’a na suficie. Dla wielu flop był wówczas żartem ze sportu, choć Fosbury był akademickim mistrzem kraju i wygrał kwalifikacje olimpijskie w 1968 roku. Amerykańscy działacze nie byli jednak pewni, co z tym zrobić, więc zorganizowali miesiąc przed igrzyskami dodatkową rywalizację, w której wzięła udział czwórka skoczków. Wszyscy osiągnęli 2,18 m, kolejną wysokość – 2,20 – pokonało trzech, Fosbury był jednym nich.
W Meksyku skakał bezbłędnie do wysokości 2,22 m, rekord olimpijski i rekord USA zarazem – 2,24 m – ustanowił w trzeciej próbie. Rekord świata Walerego Brumela wynosił wówczas 2,28, więc spróbował trzy razy skoczyć 2,29, bez powodzenia.
– Nawet nieustraszony Fosbury jest zdumiony tym wyczynem – donosił „New York Times”, gdy reporter usłyszał od skoczka, że ten – oglądając filmy ze swych udanych prób – sam zastanawia się, jak to wszystko zrobił. Świat się nie zastanawiał, tylko szybko kupił pomysł chłopaka z Oregonu. Przed następnymi igrzyskami w Monachium na 40 najlepszych skoczków wzwyż 28 skakało, już stosując flop Fosbury’ego.
Na skoczniach pojawili się bardzo wysocy młodzieńcy, którzy jak Fosbury nosili dwa różne buty i przed każdym skokiem kołysali się w przód i tył, zaciskając i rozluźniając pięści. Gazety, chcąc podkreślić nowatorstwo w innych dyscyplinach, zaczęły pisać o Fosburych narciarstwa, chodu, golfa, a nawet wędkarstwa. Szwajcarska firma Piaget, wprowadzając na rynek nową linię zegarków, uznała, że twarzą tego przedsięwzięcia może być tylko Fosbury – skoczek, który w pięć lat przeszedł od rywalizacji licealnej do złota igrzysk.
Mówił po latach, że to dla niego, chłopaka z małego amerykańskiego miasteczka, było zbyt wiele, że nie chciał bez przerwy stać na piedestale. Jednak na nim długo pozostał. Spotykał prezydentów i królów. Na igrzyska już nie wrócił, ale jego styl podbił skok wzwyż na zawsze.