25-latkowi ze Szczytna spadł z serca kamień wielkości kuli. Wicemistrz Europy z Berlina (2018) kwalifikacje rozpoczął fatalnie - najpierw pchnął blisko, drugą próbę spalił. Kiedy w ostatniej kolejce kula poleciała pod żółtą linię, ucieszył się tak, jakby zdobył medal. 20.96 m to trzeci wynik kwalifikacji. Lepsi byli tylko Armin Sinancević (21.82 m) i Tomas Stanek (21.39 m). Czwarty był Haratyk (20.85 m).

Bukowiecki musiał pożyczyć kulę od starszego kolegi, bo sędzia nie dopuścił jego sprzętu. - Muszę się pożalić. Nie mogłem użyć mojej 120-milimetrowej kuli, bo organizator teoretycznie zapewnia taką samą. Faktycznie, ma identyczną średnicę, ale inny kolor i fakturę. Pożyczyłem więc sprzęt od Michała. Tyle że on używa kul 125-milimetrowych. To duża różnica - wyjaśnia nasz kulomiot.

Czytaj więcej

Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce. Będzie więcej młodzieży

Polak cztery lata temu był na mistrzostwach Europy drugi i do dziś to jego ostatni medal zdobyty wśród seniorów. Rok później pobił na Stadionie Śląskim rekord życiowy (22.25 m), później jego kariera przygasła. Miał problemy ze zdrowiem i techniką. Rok temu podczas igrzysk olimpijskich przepadł w kwalifikacjach, podobnie było na mistrzostwach świata w Eugene.

- Byłem wówczas kontuzjowany. Zabrakło treningu i czucia. Teraz mogłem wreszcie normalnie trenować. Nie jestem w życiowej formie, ale bywało gorzej. Pierwszy cel to zapewnienie sobie miejsca w „ósemce”, a później walka o medale - zapowiada Bukowiecki. Podobny plan ma zapewne Haratyk, ale on po swoim występie w eliminacjach nie miał ochoty rozmawiać z dziennikarzami.