Sułek została czwartą siedmioboistką świata, bo ma talent i chłodną głowę, najlepsze wyniki we wszystkich konkurencjach technicznych osiągała w ostatnich próbach. Jej wynik dawałby medal na każdych poprzednich mistrzostwach świata, 37-letni rekord Polski Małgorzaty Nowak wreszcie padł, ale trzy rywalki były jednak zbyt silne.
23-letnia bydgoszczanka, która przeprowadziła się niedawno na warszawskie Bemowo, oprócz talentu ma też inną cechę pasującą do dzisiejszego sportu: nie gryzie się w język. Studiuje dziennikarstwo i wiąże z nim przyszłość, a to wymaga przyjaźni z mikrofonem.
Patrzą z respektem
Wielobój to rywalizacja rozpisana na wiele godzin i dwa dni, epopeja, która rodzi wyjątkową więź. Kiedy zawodniczki miną już metę biegu na 800 m – zawsze ściskają się serdecznie i ruszają na rundę honorową. Sułek pod rękę wzięła Katarina Johnson-Thompson, czyli poprzednia mistrzyni świata.
– Powiedziała mi, że jestem jej ulubioną lekkoatletką oraz wschodzącą gwiazdą. To był moment, kiedy poczułam, że to ja wygrałam – mówi Sułek. – Już nie jestem tą młodą z Polski. Dziewczyny patrzą na mnie z respektem, a ja nie obawiam się rywalizacji. Wiem, że jeśli uniknę kontuzji, to będę w czołówce do końca kariery, bo życie podporządkowałam sportowi.
Czwarte miejsce to nagroda za zdanie sportowego egzaminu dojrzałości. Sułek odłożyła fast foody i słodycze, zaufała dietetyczce oraz psychologowi Janowi Blecharzowi i dziś jest perfekcjonistką, więc w Eugene nie bała się zaatakować Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (PZLA) za kiepskie jedzenie i organizację zgrupowania.