Polscy lekkoatleci, którzy w czwartek dotarli do Torunia, są zdrowi. Jedyną ofiarą pandemii w naszej kadrze pozostaje Ewa Swoboda, która nie obroni tytułu z Glasgow, bo kilka dni temu zaraziła się podczas zgrupowania w Spale.
Polski Związek Lekkiej Atletyki (PZLA) zakwaterował większość kadrowiczów w sercu Puszczy Pilickiej, ale nikt nie zadbał, żeby nominowanych do udziału w najważniejszej imprezie zimy odizolować od innych rezydentów ośrodka. - Staliśmy w kolejce na stołówce, a między nogami biegały dzieciaki. To szczęście w nieszczęściu, że zaraziła się tylko jedna osoba - opowiada „Rz” jeden z trenerów.
COVID-19 zatrzymał Swobodę, kontuzji palca tuż przed rozpoczęciem zawodów doznał kulomiot Konrad Bukowiecki, a europejska federacja nie dopuściła do startu Adrianny Szóstak (trójskok), która nie wypełniła minimum kwalifikacyjnego.
Większość kadrowiczów testy na koronawirusa ma już za sobą. Badania na razie nie przyniosły kolejnych ofiar, a warunki oczekiwania - temperatura w garażu nieznacznie przekraczała zero stopni - sprawiły, że większą groźbą dla zawodników może być przeziębienie, choć sportowcy i trenerzy czekali na wyniki testów dużo krócej niż inni goście.
Sportową bohaterką pierwszego wieczoru mistrzostw Europy została Maria Belen Toimil, która pobiła rekord Hiszpanii w pchnięciu kulą (18.64), a jej krzyk radości wstrząsnął opustoszałą halą. Kwalifikacje przebrnęły wszystkie faworytki, odpadła za to Klaudia Kardasz.