Jamajski szybkobiegacz znów będzie gwiazdą lata. We wtorek w Lozannie przebiegł w chłodzie 200 m w 19,59. Miesiąc wcześniej w Ostrawie na 100 m miał czas 9,77. Wyprzedził, jak chciał, Asafę Powella podczas niedawnych mistrzostw Jamajki.
Jak na sprintera, który po trzech złotych medalach olimpijskich i trzech rekordach świata w Pekinie najwięcej czasu spędzał na świętowaniu sukcesów oraz miał wypadek samochodowy, to wyniki znakomite.
Po igrzyskach w Pekinie musiał zebrać owoce sławy. Poleciał do Nowego Jorku na rozmowę z Davidem Lettermanem. Udzielił kilkunastu wywiadów, pokazał się w kilku programach telewizyjnych. Odwiedził jeszcze ciotkę na Florydzie, gdzie dopadli go tropiciele dopingu. W ojczyźnie bawił się jesienią – długo i głośno. Dostał od rządu dwóch ochroniarzy.
O jego zimowym treningu pisano niewiele, dopiero kwietniowy wypadek samochodowy przypomniał światu o mistrzu. Bolt jechał swoim nowym bmw M3 (prezentem od sponsora reprezentacji – firmy Puma) niedaleko Spanish Town. Było mokro, stracił panowanie nad autem i wpadł do rowu. Strach był większy niż obrażenia – skaleczył się w lewą stopę, gdy wyszedł z auta i nadepnął na kawałki rozbitego szkła i metalu. Policja sugerowała, że jechał za szybko, ale nie twierdziła tego zbyt stanowczo.
Trudno, by było inaczej, skoro przewodniczący parlamentu ogłosił publicznie, że cała Jamajka odetchnęła z ulgą, a liderka opozycji wyraziła natychmiast swoją głęboką radość, że się Usainowi nic nie stało. O los dwóch bardzo młodych kobiet, które towarzyszyły sportowcowi w podróży, nie pytał nikt.