Szósty już bieg odbył się równocześnie z piątym Sowiogórskim Nordic Walking. Zawodnicy ścigali się po wymagającej trasie (9,5 km). Start był w karczmie Harenda w Ludwikowicach Kłodzkich, a meta na Wielkiej Sowie, najwyższym szczycie Gór Sowich.
Biegacze pokonywali około 600 m przewyższenia, by zdobyć szczyt o wysokości 1015 m n.p.m. Ale to nie koniec, bo na mecie czekała niespodzianka od organizatorów – możliwość darmowego wejścia na ponadstuletnią wieżę widokową. Czyli 25 dodatkowych metrów, tym razem po schodach. Niewielu odmówiło sobie tej przyjemności.
Co roku na Wielką Sowę wbiega Dominika Wiśniewska-Ulfik. Wielokrotna medalistka mistrzostw Polski w biegach górskich nie jest do końca pewna, czy startowała we wszystkich edycjach.
– Wygrałam czwarty raz, ale pamiętam, że kiedyś byłam też druga. To bardzo przyjemny bieg, ciekawa trasa i fajna atmosfera. Liczyłam oczywiście na wygraną, ale wiedziałam, że za mną Ania Ficner jest mocna. W sobotę startowałam w Harrachovie w biegu na skocznię narciarską Red Bull 400, więc wiedziałam, że łatwo nie będzie, bo tamten bieg został trochę w nogach – mówiła pani Dominika, skromnie pomijając informację, że wyścig na czeską skocznię też wygrała.
Wśród panów dominowali Kenijczycy. Zwyciężył Launen Kwalia, a pierwszy z Polaków, Kamil Jastrzębski, był trzeci, tracąc do lidera 19 sekund. Na szczyt Wielkiej Sowy wbiegało w niedzielę prawie 300 zawodników.