Szef Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF) siedział w piątym rzędzie sali konferencyjnej hotelu Dolce Munich Unterschleissheim i za plecami 140 dziennikarzy słuchał słów Richarda Pounda, szefa specjalnej komisji WADA.
Raport nie zostawia wątpliwości: w latach haniebnych rządów Lamine Diacka komitet wykonawczy IAAF (z Coe w składzie) i prominentni działacze (raport wymienia siedmiu) nie mogli nie wiedzieć o korupcyjno-dopingowym układzie ze sportowcami i działaczami w Rosji, o wpadkach lekkoatletów i ukrywaniu wyników testów.
Pomimo tego Lord Coe, wedle Pounda, pozostaje najlepszym przywódcą.
– Jeśli krąg wiedzy o nieprawidłowościach był tak szeroki, czemu nic nie zrobiono? W oczywisty sposób część władz IAAF nie chciała starcia z Rosją – mówił autor raportu, lecz zaraz dodał, że jak długo Lord Coe pozostaje silnym przywódcą, tak długo IAAF ma szansę na rozwój, pomimo strat wizerunkowych.
Ten fragment wypowiedzi Pounda wzbudził największe wątpliwości i znacznie osłabił wnioski raportu. Spore zdziwienie towarzyszyło także temu, że w dokumencie nie poruszono sprawy dopingu w Kenii, na Jamajce i w innych krajach, w których widać podobnie poważne problemy.