Każdy chyba widział chłopców grających na osiedlowych boiskach w koszykówkę. To jeden z najpopularniejszych sportów na świecie. Wystarczy tylko wisząca na odpowiedniej wysokości obręcz, kawałek równego asfaltu czy tartanu i kilku ludzi mających zapał.
Bierzesz piłkę, rzucasz, kozłujesz albo mijasz. Jeśli akcja się powiedzie, to w dobrym tonie jest podkreślić swoją wyższość słowami albo gestami. A jeśli to przeciwnik jest górą, to trzeba mu się odgryźć i wyprowadzić z równowagi. Ten sport narodził się na blokowiskach Nowego Jorku, Chicago i Los Angeles. Michael Jordan tak lubił uliczną rywalizację, że w kontrakcie wywalczył sobie tzw. Love of the game clause, która pozwalała mu zagrać w dowolnym momencie, w każdym parku.
W stronę młodych
Od kilkunastu lat ten sport jednak szlachetnieje. W 2011 roku rozegrano pierwsze mistrzostwa świata. Rok później ruszył profesjonalny cykl FIBA 3x3 World Tour, gdzie drużyny reprezentujące miasta walczą o całkiem niezłe pieniądze. Rocznie do podziału są 2 miliony dolarów, a zespół, który wygrałby wszystkie imprezy, zgarnąłby z tego 845 tysięcy dolarów. Nikomu się to jeszcze nie udało, ale drużyna z Nowego Sadu (Serbia) w ciągu kilku lat podniosła z asfaltu już okrągły 1 milion, o czym z dumą informuje na swojej stronie internetowej Światowa Federacja Koszykówki (FIBA).
Kolejnym krokiem było włączenie odmiany 3x3 do programu igrzysk olimpijskich. Decyzja zapadła w 2017 roku, więc w Tokio polscy koszykarze wystąpią w pierwszym, historycznym turnieju.
Nie ma się co dziwić, że MKOl wykonał taki ruch. Od pewnego czasu stara się promować sporty, które są widowiskowe i mogą przyciągnąć młodych ludzi, a basket trzyosobowy spełnia te kryteria.