Mecz zapowiadano jako starcie dwóch najlepszych, dominujących w lidze środkowych: O’Neala (jutro obchodzi 37. urodziny), który przed laty swą wspaniałą karierę (cztery mistrzowskie tytuły NBA z Los Angeles Lakers i Miami Heat) rozpoczynał właśnie w zespole Orlando oraz obecnego gwiazdora Magic 23-letniego Dwighta Howarda, najlepszego w tym sezonie NBA w klasyfikacji zbiórek i bloków.
Tak też było, ale w pierwszej fazie meczu do rywalizacji gigantów nieoczekiwanie wmieszał się rezerwowy środkowy z Polski. Marcin Gortat zagrał dłużej niż zazwyczaj, gdyż Howard, którego zastępuje na parkiecie, szybko popadł w kłopoty z faulami (dwa przewinienia w pierwszej, trzy w połowie drugiej kwarty) i trener Stan Van Gundy musiał posadzić go na ławce. Polak godnie zastąpił lidera drużyny.
Do przerwy grał w sumie 13 minut i uzyskał w tym czasie 8 punktów (4/5 z gry), 7 zbiórek, i raz zablokował rzut Leandro Barbosy. Howard w 11 minut zdobył 4 pkt, miał 2 zbiórki i przechwyt, a O’Neal - 8 pkt, 6 zbiórek, 2 bloki i przechwyt w kwadrans.
Przez kilka minut Gortat rywalizował na parkiecie bezpośrednio z Shaqiem. Nie potrafił go zatrzymać, gdy olbrzym z Phoenix dostawał piłkę blisko kosza, ale też pod tablicą rywali wykorzystywał swoją szybkość: dwukrotnie skutecznie dobijał niecelne rzuty kolegów. W obronie z kolei wymusił faul w ataku innego gwiazdora Phoenix Granta Hilla.
Po przerwie komplet 17 461 widzów w hali Amway Arena już na dobre emocjonował się pojedynkiem starego i nowego supermana. Howard znalazł wreszcie sposób na weterana. W podkoszowych akcjach wykorzystywał swoją szybkość, zdarzyło się, że to O’Neal padał na parkiet po jego manewrach. W sumie w tej indywidualnej rywalizacji nie było zwycięzcy. Howard kończył mecz w dorobkiem 21 pkt, 8 zbiórek, 2 przechwytów i bloku, Shaq uzyskał 19 pkt, 11 zbiórek, 3 przechwyty i 2 bloki, ale jego drużyna przegrała. Gortat w drugiej połowie miał już tylko zbiórkę i zablokował Steve’a Nasha.