Polski środkowy zdobywa sobie coraz silniejszą pozycję w NBA, od trenera Orlando Stana Van Gundy’ego otrzymuje coraz więcej szans i już trudno nie zauważyć jego skutecznej, produktywnej gry. W środę Gortat był jedną z głównych postaci meczu. Jako jedyny z obydwu zespołów uzyskał double-double (dwucyfrowe statystyki w dwóch elementach gry). Rozpoczął znakomicie. Nie trafił wprawdzie dwóch pierwszych rzutów, ale potem cztery kolejne akcje Polaka w ataku były skuteczne. Tylko w pierwszej kwarcie w sześć minut zdobył 8 punktów, miał 5 zbiórek, przechwyt i asystę do J.J. Redicka, który trafił za trzy punkty. W drugiej dołożył jeszcze trzy zbiórki i w przerwie spotkania został poproszony o wywiad, którego udziela zwykle najbardziej wyróżniający się zawodnik.
„Nie dbam o to, czy środkowi rywali traktują mnie z respektem czy nie. Staram się po prostu wykonywać swoją pracę i ukarać ich za niewłaściwą postawę. Jeśli mnie lekceważą, to niech wiedzą, że jest to jeden z powodów ich porażki w tym meczu. Dla mnie ten mecz to szczególne wyzwanie po nieudanej końcówce spotkania z Detroit. Chcę udowodnić trenerowi i kolegom, że można na mnie liczyć”, mówił. Reporter zapytał jeszcze naszego reprezentanta, jakie jest polskie przywitanie, starając się wypowiedzieć „dzień dobry”. „Nie, o tej porze mówi się «dobry wieczór»”, odpowiedział Gortat.
Swój dobry wieczór na parkiecie Amway Arena, przy komplecie 17 461 widzów, Polak zakończył z dorobkiem 13 punktów (6/8 z gry, 1?2 z wolnych), 15 zbiórek (5 w ataku, 10 w obronie), asystą, przechwytem, stratą i trzema faulami. W trakcie 23 minut i 36 sekund gry znów tylko zmieniał środkowego Dwighta Howarda, ale lider zespołu, słynny Superman, najlepiej zbierający i blokujący koszykarz NBA, z powodu kłopotów z faulami musiał wcześnie usiąść na ławce, co dało Polakomi szansę dłuższej gry.
„Marcin wziął sobie do serca porażkę z Detroit i pracował dzisiaj bardzo ciężko” - mówił po meczu Howard, który nazwał niedawno Gortata „polskim księciem”. Książę okazał się w tym meczu tak samo dobrym zawodnikiem jak Superman. Howard w 22 minuty zdobył 15 punktów, miał 9 zbiórek i 3 bloki. 13 punktów i 15 zbiórek to druga w tym sezonie, a trzecia w karierze double-double Polaka, a 15 zbiórek to jego rekord w NBA (poprzedni 13 - w grudniowym meczu z Golden State Warriors), podobnie jak 10 zbiórek w obronie (dotychczas pięć razy miał po 6 zbiórek defensywnych).
W 11 środowych meczach tylko dwóch zawodników zebrało więcej piłek od Polaka. W rozstrzygniętym po dogrywce meczu Detroit z New York (111:116) Antonio McDyess (Pistons) miał 22, a David Lee (Knicks) - 18 zbiórek, ale obaj grali odpowiednio 42 i 40 minut. Jeszcze tylko Joel Przybilla (Portland) miał 15 zbiórek w 33 minuty meczu z Dallas (89:93). Pod nieobecność kontuzjowanego Hedo Turkoglu i wobec niedyspozycji innego strzelca Orlando Rasharda Lewisa (tylko 3 pkt. 0/9 z gry), znakomicie, obok Gortata, zagrali inni rezerwowi Magic. Tony Battie, z którym Polak na początku sezonu walczył o minuty na parkiecie, w 26 minut zdobył 18 pkt i miał 8 zbiórek. J.J. Redick, również długo czekający na swoją szansę, miał 13 pkt i 4 asysty w 20 minut.