Bardzo dobrze. Podbudowałem się psychicznie już po pierwszych zagraniach podkoszowych, kiedy miałem kilka zbiórek i udanych akcji w obronie. To pozwoliło mi wejść w odpowiedni rytm. Miałem dużą frajdę z gry, cieszyłem się, że mogę występować w takim meczu w play off. Wszystko potoczyło się po mojej myśli. Na pewno jednak łatwiej się gra przeciwko Samuelowi Dalembertowi niż Dwightowi Howardowi na treningu, tak więc nie miałem problemów ani w ataku, ani w obronie.
[b]Proszę opowiedzieć o tym niesamowitym wsadzie nad Dalembertem. Co mówili później koledzy w szatni? [/b]
Szczerze powiem – to nie było nic niesamowitego. Zwykły wsad i tyle. Dzięki adrenalinie i przypływowi emocji udało mi się zakończyć akcję tak, a nie inaczej. Dalembert akurat wracał, po tym gdy pomagał przy zagraniu pick and roll, i "nadział się na wsad" w sytuacji, w której już nie mógł nic zaradzić. Cieszę się z tego zagrania, muszę być bardziej agresywny, jeśli chodzi o wykańczanie poszczególnych akcji. W tym momencie pokazałem, że potrafię to robić. Koledzy później żartowali, że jeśli będę tak ładował piłkę do kosza, to Magic awansują do finału NBA. Już na poważnie dodali, że w ten sposób wzbudzam większe zaufanie u innych zawodników, jeśli chodzi o moją grę w ataku.
[b]Czy rozmawiał pan z Howardem przed oraz po zakończeniu meczu? [/b]
Przed meczem nie rozmawiałem. Napisałem mu tylko wiadomość, czy mógłby się za mnie pomodlić w pokoju, abym zakończył ten mecz bez kontuzji i pomógł drużynie w odniesieniu zwycięstwa. Gdy wcześniej w trakcie sezonu również nie mógł zagrać, zachował się właśnie tak. Później już śmialiśmy się z wsadu nad Dalembertem oraz mojej reakcji. Żartowaliśmy z tego, co gazety w Filadelfii pisały przed meczem, że "jeśli Gortat będzie spędzał więcej czasu na parkiecie" to Sixers wygrają. Niestety, mieli pecha. Gortat grał więcej i przegrali.
[b]Pod nieobecność Howarda Rashard Lewis wreszcie pokazał, że jego gra to nie tylko rzuty z dystansu, a może być również skuteczny pod koszem... [/b]