Po burzy musi kiedyś wyjść słońce. Debiutujący na najwyższym szczeblu rozgrywek i jako jedyny grający w ekstraklasie wyłącznie w krajowym składzie zespół Polonii 2011 Warszawa wygrał w Koszalinie z AZS 101:91, przerywając serię ośmiu porażek.
Tym razem podopieczni trenera Mladena Starcevicia nie dopuścili do powtórki scenariusza z poprzednich spotkań i nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa w ostatnich minutach. W Koszalinie przeważali praktycznie przez cały czas, a jednak w czwartej kwarcie gospodarze doprowadzili do remisu. Sprawy w swoje ręce wziął wówczas 34-letni kapitan Polonii Leszek Karwowski. Przy stanie 86:86 wykorzystał dwa rzuty wolne. Chwilę później dwukrotnie trafił za trzy punkty i wynik był przesądzony.
Dla AZS, który z powodu słabych wyników zwolnił w minionym tygodniu słoweńskiego trenera Rade Mijanovicia, była to szósta przegrana z rzędu. Nie ma już w lidze zespołu bez zwycięstwa, ale jest drużyna, która nie poniosła jeszcze porażki. Asseco Prokom Sopot, szykujący się do niezwykle ważnego meczu w Eurolidze z Chimkami w Moskwie (środa 18.00, transmisja w Canal+ Sport), wygrał w Starogardzie z solidną Polpharmą 81:69.
W tabeli mistrz Polski o jedno zwycięstwo wyprzedza Anwil Włocławek, który po bardzo emocjonującym meczu pokonał w Słupsku Energę Czarnych 73:71. W obydwu zespołach debiutowali nowi rozgrywający: w Czarnych Tyrone Brazelton, z którym wcześniej rozwiązał kontrakt Asseco Prokom, a w Anwilu James Joyce, którego trener Igor Miglinieks nie widział w składzie Czarnych. I drogo za to zapłacił.
Obydwaj Amerykanie mieli podobne statystyki w tym niezwykle wyrównanym spotkaniu: Brazelton – 26,54 min, 10 pkt, trzy zbiórki, siedem asyst, dwa przechwyty, Joyce – 26,20 min, 11 pkt, trzy zb., siedem as., dwa przechwyty, ale to gracz Anwilu przesądził o wygranej swego nowego zespołu ze starym, zdobywając z faulem dwa punkty i trafiając rzut wolny trzy sekundy przed końcem meczu.