Orlando Magic już zapewnili sobie awans do play-off i wszystko wskazuje, że będzie w nim rozstawione z numerem 2 w Konferencji Wschodniej. San Antonio Spurs zajmują siódme miejsce na Zachodzie, zwycięstwo tej nocy może im zapewnić udział w fazie pucharowej. Czterokrotni mistrzowie NBA z lat nieparzystych (1999, 2003, 2005, 2007) do końca walczyć będą jednak o jak najwyższy numer rozstawienia w play-off.
Ich grę warto oglądać chociażby ze względu na popisy będącego ostatnio w znakomitej formie Argentyńczyka Manu Ginobilego, z powodzeniem zastępującego w roli reżysera gry kontuzjowanego Francuza Tony’ego Parkera. Po serii zwycięstw Spurs mieli niedawno wpadkę, przegrywając (wciąż bez Parkera, a na dodatek i Ginobilego, narzekającego na ból pleców) na wyjeździe z najsłabszymi w lidze New Jersey Nets 84:90.
Dla rywali było to dopiero 10. zwycięstwo w lidze, ale uniknęli w ten sposób niechlubnego wpisu do kronik. Jedyną drużyną z najgorszym dorobkiem w historii NBA pozostaną Philadelphia 76ers (9 zwycięstw - 73 porażki w sezonie 1972/73).
Magic wygrali trzy ostatnie mecze z San Antonio, za każdym razem nie pozwalając rywalom przekroczyć 100 punktów. W tym sezonie obydwa zespoły grają ze sobą drugi raz. 17 marca w Orlando gospodarze rozgromili Spurs aż 110:84 i było to jedno z najlepszych spotkań Marcina Gortata w tym sezonie.
Wobec szybkich fauli i słabszej dyspozycji Howarda (24 minuty - 9 pkt, 7 zbiórek), polski środkowy przebywał na parkiecie 22 minuty, zdobył 7 punktów i miał 10 zbiórek - najwięcej ze wszystkich uczestników meczu. Słynny środkowy San Antonio Tim Duncan nie pograł sobie przy Polaku i Howardzie - w 24 minuty uzyskał tylko 5 pkt i 6 zbiórek i to był jego najsłabszy mecz w sezonie.