Rosja po przegranej w pierwszym meczu z Izraelem grała przeciw Polsce z nożem na gardle i to było widać.
Rosjanie walczyli o każdą piłkę, dominowali na tablicach i utrzymywali wyrównany wynik, mimo że momentami gra wyraźnie im się nie kleiła, gubili piłkę, wyrzucali ją w aut. Za to bez respektu wchodzili pod kosz, nie przejmując się Marcinem Gortatem.
W pierwszej połowie w ataku Gortat nie błyszczał, a w obronie bywał bezradny. Na szczęście po przerwie mocno wziął się do roboty – skończyły się łatwe wejścia pod kosz Rosjan. Polski atak nakręcał Adam Waczyński – do przerwy miał na koncie 15 pkt. Po przerwie, kiedy nieco zgasł, rozkręcił się Mateusz Ponitka.
Polacy cały czas utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie i wydawało się, że mają mecz pod kontrolą. Niepotrzebnym faulem zafundowali sobie jednak dreszczowiec: w ostatniej sekundzie, po celowo przestrzelonym rzucie wolnym, Rosjanie zebrali piłkę i Siemion Antonow rzucał, by doprowadzić do dogrywki. Nie trafił.
Dzień wcześniej zwycięstwo z Bośniakami też rodziło się w bólach. Szybko się okazało, że choć rywale grają bez swoich gwiazd, to łatwo nie będzie. Żadna z drużyn nie potrafiła zdobyć znaczącej przewagi, aż do końca drugiej kwarty, kiedy Polacy przyspieszyli i schodzili na przerwę z 10-punktowym prowadzeniem.