Brandin Podziemski. Zaczynał od baseballu, skończył w NBA

Jeszcze rok temu nie chciano go w przeciętnej studenckiej drużynie z Illinois. Dziś Brandin Podziemski jest klubowym kolegą Stephena Curry’ego i Klaya Thompsona. Więcej – ma ich w przyszłości zastąpić.

Publikacja: 19.07.2023 03:00

Brandin Podziemski trafił do Golden State Warriors

Brandin Podziemski trafił do Golden State Warriors

Foto: AFP

Jego historia wyczerpuje wszelkie znamiona hollywoodzkiej opowieści o karierze od pucybuta do milionera. Podziemski to bowiem pozornie prowincjusz z Wisconsin. Może wyższy od wielu rówieśników, ale z 195 cm na koszykarskich boiskach wydawał się skazany na przeciętność. A jednak właśnie on stał się jedną z rewelacji ostatnich tygodni.

Najcenniejszy klub NBA, Golden State Warriors – jest wart ponad 7 mld dol., w tym roku wydał na graczy rekordowe 185 mln – aby pozyskać Podziemskiego, najpierw pozbył się jednego z liderów wartego 140 mln dol., a później poświęcił na Polaka swój najwyższy numer draftu.

Wybrał go Mike Dunleavy junior, który ledwie sześć dni wcześniej został generalnym menedżerem Warriors. Zastąpił twórcę ich potęgi Boba Myersa. Wcześniej jako zawodnik spędził w NBA 15 lat. Teraz ma odmłodzić kadrę i znacząco zmniejszyć wydatki – najlepiej o 50–60 mln dol.

Czytaj więcej

Brandin Podziemski trafił do NBA i chce zagrać dla Polski. "Będzie wyjątkowy"

Dunleavy był w latach 2011– 2013 rezerwowym Milwaukee Bucks. Podziemski nie widział jednak nigdy swojego późniejszego dobroczyńcy na parkiecie, choć pochodzi z pobliskich przedmieść Greenfield, typowej sypialni klasy średniej na brzegu jeziora Michigan. Nie widział, bo nie interesował się wówczas koszykówką.

Pierwszą sportową miłością Podziemskiego był baseball. Do drużyny koszykarskiej St. John’s Northwestern Military Academy – wojskowy dryl szkoły wpłynął na niego pozytywnie – dołączył dopiero w 2018 roku. Już trzy lata później wybrano go Mister Wisconsin, czyli najlepszym koszykarzem grającym w szkole wyższej w całym stanie.

Średnie 35 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst i 4 przechwyty uczyniły go nastoletnią gwiazdą. Sportowe stypendia oferowały Podziemskiemu wielkie uczelnie oraz fabryki graczy NBA: Kentucky, Wake Forest czy Vanderbilt. Opuszczając rodzinne strony, Podziemski nie miał ambicji, żeby na uczelni zyskać równie dumny przydomek. Wybrał po sąsiedzku, 300 km od domu, uniwersytet Illinois. Niestety – fatalnie.

Trener Fighting Illinii nie poznał się na nim. Stawiał na giganta z Jamajki, który dziś gra w Japonii, oraz skrzydłowego z Portoryko (obecnie we Francji). Podziemski wystąpił tylko w połowie meczów i grał średnio po 4 minuty.

Czytaj więcej

Aleksander Balcerowski. Kolejny Polak w drodze do NBA

Gdy latem ubiegłego roku zgłosił chęć przenosin na inną uczelnię, nikt nie oponował. Tym razem wybrał odważnie. Trafił na uniwersytet Santa Clara i trenera słowackiego pochodzenia. Od mekki Warriors w sercu San Francisco dzieliło go 70 km. Mistrzowie NBA wcale się nim jednak nie interesowali.

Miał w ostatnich dziesięciu meczach średnio 24 punkty i 10 zbiórek. Trafiał blisko 60 proc. rzutów. Trójki? 48 proc. Jego ekipa nic jednak nie zwojowała. Wielu doradzało mu pozostanie w studenckim baskecie na jeszcze jeden sezon, a nie NBA. Eksperci typowali, że w najlepszym razie zostanie wybrany poniżej 40. miejsca, czyli bez gwarantowanego kontraktu.

Obóz przed draftem odmienił wszystko. Podczas kilku dni prób atletycznych i w konfrontacji z innymi kandydatami na profesjonalistów, zrobił furorę. Okazało się, że ma wyskok na ponad metr, a broni lepiej niż sądzono. Imponował jako rozgrywający – finezyjnymi asystami oraz mądrymi decyzjami. Jako łowca punktów także potwierdził wysokie noty.

W kluczowym test meczu był liderem wszechstronności. Zachwycał boiskową inteligencją, naturalnością ruchów, łatwością manewrów, pracą nóg, swobodą w grze z piłką i bez, własnymi trickami. Kreacją pozycji strzeleckich dla siebie oraz innych. Pokazał, że nie jest tylko leworęczny. A podczas indywidualnych sesji treningowych jego notowania jeszcze poszły w górę.

Znalazł się w centrum zainteresowania – nie tylko łowców talentów i szefów klubów NBA, ale także opiniotwórczych mediów. W jednym z wywiadów stwierdził, że czuje się Polakiem. Nie wiemy, czy doszło do tego po jego rozmowach z młodszym o trzy miesiące Jeremym Sochanem, który roztoczył przed nim wizję wspólnej gry w polskiej kadrze. Może kluczową rolę odegrał tata John, deklarując pozyskanie przez syna polskiego paszportu.

Czytaj więcej

Draft NBA: Victor Wembanyama i Jeremy Sochan. Polak zagra z kosmitą

Nie tylko za Atlantykiem ruszyła lawina porównań – do w sumie kilkunastu profesjonalnych koszykarzy polskiego pochodzenia w USA. Oczywiście raczej nie do trzykrotnego mistrza NBA Mitcha Kupchaka czy gigantów pokroju Korzeniowskiego, Mokieskiego, Gminskiego, Brickowskiego. Ale już do czempiona z Warriors 1956 Toma Goli-Galinskiego, Kelly’ego Tripucki czy Erica Piatkowskiego – już tak.

Tego ostatniego zwano – nie tylko w NBA – „Polskim Karabinem”. Czas pokaże, czy równie spektakularny pseudonim zyska niebawem młodzian z Wisconsin. Są na to znaczące szanse. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że 48 godzin przed draftem widziano go tylko z numerem 24, a ostatecznie jego nazwisko padło przy nr 19 i to z wyboru najbardziej utytułowanej drużyny ostatniej dekady NBA. Podziemski w lidze, gdzie obraca się miliardami, zarobi w pierwszym sezonie 3 mln dol.

Najciekawszy w całej tej historii jest jednak fakt, że w przyszłorocznym drafcie możemy mieć kolejny znaczący – dosłownie i w przenośni – polski akcent. To 214-centymetrowy wieżowiec Kyle „Flip” Filipowski – podobnie jak występujący w San Antonio Spurs Sochan oraz Podziemski z rocznika 2003. Przyszłość polskiej koszykówki w NBA wygląda ciekawie.

Jego historia wyczerpuje wszelkie znamiona hollywoodzkiej opowieści o karierze od pucybuta do milionera. Podziemski to bowiem pozornie prowincjusz z Wisconsin. Może wyższy od wielu rówieśników, ale z 195 cm na koszykarskich boiskach wydawał się skazany na przeciętność. A jednak właśnie on stał się jedną z rewelacji ostatnich tygodni.

Najcenniejszy klub NBA, Golden State Warriors – jest wart ponad 7 mld dol., w tym roku wydał na graczy rekordowe 185 mln – aby pozyskać Podziemskiego, najpierw pozbył się jednego z liderów wartego 140 mln dol., a później poświęcił na Polaka swój najwyższy numer draftu.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Koszykówka
Afera bukmacherska w USA. Gwiazdy NBA tańczą z diabłem
Koszykówka
Jeremy Sochan w reprezentacji Polski. Pomoże nam obywatel świata
Koszykówka
Marcin Gortat na świeczniku. Docenił go nawet LeBron James
Koszykówka
Jeremy Sochan pomoże reprezentacji i zagra w Polsce. Zabierze nawet kucharza
Koszykówka
NBA. Jeremy Sochan lepszy od Brandina Podziemskiego. Zdobył 20 punktów