Nowy trener Prokomu Tomas Pacesas tylko przez dwie rundy spotkań pozostał niepokonany w lidze, chociaż zrobił wszystko, by we Włocławku przedłużyć zwycięską serię.
Przeprosił się z zawieszonym dyscyplinarnie Christosem Harissisem. Zabrał na mecz Milana Gurovicia, który trzy dni wcześniej nie pojechał na euroligowe spotkanie do Moskwy, by poprawić formę. Wstawił do składu rekonwalescentów Tomasów – van den Spiegela i Masiulisa, którzy w środę także nie zagrali przeciwko CSKA.
Zespół z Sopotu kolejny raz przegrał jednak we Włocławku, tak jak wszystkie cztery spotkania w poprzednim sezonie, w tym trzy w pamiętnym półfinale. Ostatni raz Prokom pokonał na wyjeździe Anwil 16 maja 2006 roku w czwartym meczu o mistrzostwo Polski.
Opinie tych, którzy w wygranym przez Prokom przed tygodniem spotkaniu z Górnikiem Wałbrzych widzieli zapowiedź nowego – szybkiego, ofensywnego i efektownego – stylu gry obrońców tytułu, zweryfikował trener Ales Pipan i jego drużyna. Anwil to nie Górnik. Włocławianie wygrali to spotkanie dzięki świetnie zorganizowanej, agresywnej obronie. Praktycznie wykluczyli szybkie kontrataki rywali, a w grze pozycyjnej Prokom czuje się o wiele gorzej.
– Jeśli w drugiej połowie nie pozwolimy rywalom zdobyć więcej punktów niż dotychczas, to powinniśmy wygrać – mówił w przerwie Zbigniew Białek, który z powodu kontuzji nie mógł wystąpić w barwach Anwilu. Było wówczas 45:30 dla gospodarzy, którzy zdobywali punkty po akcjach Gerroda Hendersona, Alana Danielsa i rzutach z dystansu Andrzeja Pluty i Łukasza Koszarka.